Top
Nie ulega wątpliwości, że istnieje cała masa rzeczy, które skutecznie oddzielają od siebie świat kobiet i świat mężczyzn, czyniąc z nich totalnie odmienne rzeczywistości. Nie będę się dziś rozwodzić nad ogółem, chcę się skupić na konkretnym przykładzie, a dokładniej – na sprawie nagości. Bo serio nie ogarniam, o co facetom chodzi z tą nagością. Od razu zastrzegę, że nie mam jednak na myśli jednoczesnego negliżu przebywających ze sobą kobiety i mężczyzny, bo z pewnością zwolenników takiej sytuacji znajdziemy w obu tych światach. Chodzi mi o ogromną popularność chodzenia na waleta w zaciszu własnego mieszkania, którą szczególnie zauważam właśnie wśród panów. Muszę przyznać, że kwestia chodzenia nago po domu nurtowała mnie już od jakiegoś czasu, bowiem co rusz słyszę o takiej sytuacji lub oglądam ją w filmie i bezskutecznie staram się zrozumieć ten fenomen. A kilka okazji ku temu miałam, gdyż motyw chodzenia nago po mieszkaniu jest dość często wykorzystywany w scenariuszach. Bez większego zastanowienia mogę wskazać kilka tytułów, chociażby „Failure do Launch” (pol. „Miłość na zamówienie”), w którym ojciec głównego bohatera, po długo wyczekiwanej wyprowadzce syna, postanawia urządzić sobie w jego pokoju strefę nagości i spędzać w niej czas wyłącznie bez odzienia. Drugi, dużo bardziej charakterystyczny przykład, to wątek z mojego ulubionego Sex and the city, gdzie Charlotte próbowała wyperswadować swojemu mężowi pomysł chodzenia nago po ich pięknym apartamencie na Park Avenue. Co więcej, widok ukochanego śmigającego na golasa  był dla niej równie dużą zagadką, co dla mnie. totalna_wolnosc3 Próbując ją rozwiązać, zasięgnęłam opinii u różnych źródeł. Zaczęłam w najbliższym otoczeniu, pytając o to znajomych mi mężczyzn – dlaczego będąc w samotności tyle radości sprawia im spędzanie czasu nago? Ich odpowiedzi można skumulować w jednym zdaniu – bo tak jest po prostu wygodnie. Ok, dobry argument, ale mogłabym go podważyć wieloma innymi – przecież istnieje cała masa ciuchów, które są miękkie, przyjemne, zupełnie nie krępują ruchów i zapewniają świetną wentylację (bo to ona była wskazywana jako największa zaleta negliżu).  Poza tym w domu natknąć się można na wiele nieprzyjaznych skórze powierzchni, czy zatem warto zrzucać z siebie ubranie i paradować po mieszkaniu jak matka na świat wydała? Idąc dalej, postanowiłam poddać ten temat dyskusji internautów – bo gdzie, jak nie w Internecie, szukać odpowiedzi na dziwne pytania. Co interesujące, jako pierwsze odpisały same panie, burząc się, że chodzenie nago jest również domeną kobiet. Szczerze – pierwsze słyszę, ale jak mawiają  – „całe  życie się człowiek uczy”. Wśród pozostałych odpowiedzi dominował wspomniany wcześniej argument o jedynej w swoim rodzaju wygodzie. Znalazł się też oczywiście internauta, który ochoczo podzielił się własnymi, mocno intymnymi doznaniami z chodzenia na waleta (lepiej nie wnikać). W końcu, pojawiły się również głosy o najważniejszym aspekcie nagości – bo wydaje mi się, że cała sprawa nie sprowadza się wyłącznie do komfortu i wentylacji, a do uczucia swobody, nieskrępowania, można się pokusić nawet o sformułowanie „wolności totalnej”. I w tym faktycznie coś musi być. Chcąc doznać tej „wolności totalnej”, możemy postąpić na wiele sposobów, niestety większość z nich wymaga od nas posiadania sporych oszczędności, które możemy zdobyć chociażby zakładając intratną lokatę. Tymczasem z chodzeniem nago jest zupełnie odwrotnie – zamiast zakładać, wystarczy zdjąć. Ubranie. Nic więc dziwnego, że mężczyźni wybierają tę opcję, patrząc bowiem z tej perspektywy, chodzenie na waleta faktycznie ma sporo walorów i wcale nie mam na myśli estetyki (bo z nią bywa różnie). Jednak chociaż nie mam na koncie nadwyżki, to postaram się odnajdywać komfort i swobodę w nieco innych okolicznościach. Niech będzie, że jestem nudziarą, ale moje pojęcie „wolności totalnej” ma więcej wspólnego z otwartą przestrzenią, wiatrem we włosach, aniżeli z czterema kątami mieszkania. A i wentylację mam przy tym nienajgorszą.   Zdjęcia pochodzą z serialu Sex and the city, S6E09