Top

[dropcap]Ż[/dropcap]ycie naprawdę nie jest sprawiedliwe i uświadomiłam to sobie po raz kolejny w piątek, czyli pierwszy tak upalny dzień tego roku. Ten wniosek przyszedł mi na myśl, gdy ubrana w spódnicę midi przemieszczałam się po ulicach Wrzeszcza, spiesząc na umówione spotkanie. Dobrze, może i faceci mają w życiu łatwiej – nie cierpią z powodu menstruacji, nie muszą się martwić swoimi potrzebami fizjologicznymi, bo bez większych przeszkód mogą sprawę załatwić w kilka sekund, bez publicznej krępacji; do tego rzadziej padają ofiarami mobbingu i dyskryminacji w pracy, a na dodatek to nie oni rodzą dzieci. Fakt, żyć nie umierać, tylko rodzić się facetem i prowadzić życie na wypasie. Ale gdy tak obserwowałam panów w ten upalny, piątkowy dzień i widziałam ich napuchnięte, czerwone twarze, będące zwieńczeniem równie napuchniętego ciała uwięzionego pod warstwą koszuli i garnituru, doszłam do wniosku, że jednak fajnie czasem być kobietą. Co prawda wymienione przed chwilą zalety brzydkiej płci nigdy nie zniechęciły mnie do płci pięknej, to zawsze kolejny argument za kobietami jest mile widziany. A co to za argument? Tradycja noszenia spódnic! Gdy temperatura za oknem przekracza dwadzieścia kresek ponad zerem, większość pracujących i tych niepracujących pań od razu sięga po spódnice. Nie ma nic przyjemniejszego niż brak krępacji dla nóg (i paru innych obszarów, nie przeczę) i taka lekkość, którą nadaje kobiecie właśnie kieca. Najważniejsze, aby nie krępowała ruchu i nie opinała się w zbyt wielu miejscach, tak aby mając ją na sobie móc po prostu zapomnieć, że się ją na sobie ma. Proste!

150613_kieca1 150613_kieca3150612_kieca4 150613_kieca5 150613_kieca7

kieca Stradivarius / tshirt H&M / kurtka (ma już swoje lata!) Reserved / okulary H&M / torebka Mohito / espadryle DeeZee