Top

Przez Open’era przepadł mi właściwy termin na zrobienie postu o największych zakupowych (i nie tylko takich!) hitach czerwca, ale może to i dobrze się stało, ponieważ w czerwcu namiętnie kupowałam różne balsamy do ciała, których skuteczność można ocenić po nieco dłuższym okresie niż 2-3 tygodnie. Na koniec lipca przygotowałam więc przegląd kosmetyków i rzeczy, które wpadły mi w oko i które poza tym, że ładnie wyglądają/ładnie pachną itp., są też skuteczne/praktyczne.

Kosmetyki

Jak wspomniałam we wstępie, w czerwcu i lipcu moja kosmetyczka została uzupełniona o kilka nowych pozycji lub takich, do których powróciłam po dłuższej przerwie i, jakby to ująć, odkryłam na nowo.

Szczoteczka do twarzy Mary Kay

150731_szlagiery12

szczoteczka do twarzy – Mary Kay, ok. 200 zł

Zacznę od największego hitu ostatnich tygodni, który “zamówiłam sobie” na urodziny. O szczoteczkach do twarzy dowiedziałam się późno, bo jakoś na początku tego roku. Wcześniej moja mama wielokrotnie wspominała mi o takim urządzeniu, jednak jakoś nie skupiłam się wówczas na jej słowach i z mocno opóźnionym zapłonem zapałałam chęcią posiadania takiego gadżetu dopiero w lutym tego roku 😉 Wciąż jednak odwlekałam moment zakupu, co jednocześnie dało mi szansę na gruntowny research. Byłam nawet skłonna wydać ponad kafla na szczoteczkę Clarisonic, jednak uważam, że choćby szczoteczka czyściła nie wiem jak dokładnie twarz i jeszcze spełniała 3 dodatkowe życzenia, to jej zakup w moim przypadku mija się z celem. Jestem w stanie inwestować duże kwoty w coś, co działa, ale jednocześnie oczekiwałabym, że kupując drogie urządzenie, wszelkie “dodatki” do niego powinny mieć stosunkowo niższą cenę. W końcu po to inwestuje się na początku, aby później móc cieszyć się jakością w dobrej cenie. Taka moja filozofia. Tymczasem wymienne główki do szczoteczki Clarisonic kosztują min. 300zł/sztukę, a taki wydatek należy poczynić przynajmniej raz na 2-3 miesiące. Moim zdaniem przesada, więc poszukałam dalej i ostatecznie zdecydowałam się na szczoteczkę Mary Kay.

150731_szlagiery4

Urządzenie spełnia swoją rolę w stu procentach – po pierwszych kilku dniach używania miałam tak gładką skórę i tak przyjemną w dotyku, że ciężko było mi uwierzyć, że gadżet ten faktycznie działa (w końcu przyzwyczaiłam się już do bubli…). Teraz różnica przed a po umyciu nie jest już tak znacząca, co oczywiście tłumaczę sobie skutecznością działania szczoteczki – po prostu na stałe mam już oczyszczoną skórę 😉 Poza tym, jeśli ktoś obawia się, że obrotowa główka może mu podrażnić skórę, zaprzeczam – zwykle to mnie przypadały zaszczyty podrażnień, zaczerwienienia itp., a tymczasem urządzenie to zupełnie mi nie szkodzi. Uwielbiam myć nim twarz, czasem też dekolt. Co więcej, jest wodoodporne, więc mogę je używać pod prysznicem (co zresztą ochoczo czynię), a po dwóch upadkach na kafelki wiem, że jest też całkiem wytrzymałe na urazy 😛

Balsamy do ciała Iwostin Re-liftin i Bielenda CC Cream

150731_szlagiery13W czerwcu, tradycyjnie, zaczęłam rozglądać się za kremami, które pomogą mi zwiększyć jędrność skóry. Gdy otrzymałam sms’a z informacją o 50%-ej przecenie kosmetyków Iwostin, czym prędzej poleciałam do drogerii. W pierwszej kolejności planowałam zaopatrzyć się tylko we fluid i żel do mycia twarzy, ale stojąc przy półce pomyślałam, że może by spróbować czegoś nowego. Podpytałam nieco konsultantkę Iwostin, która poleciła mi serię liftingującą, która jest hitem wśród starszych pań. Początkowo pomyślałam “siet, chyba nie jest ze mną aż tak źle”, ale zaryzykowałam.

150731_szlagiery9

balsam Re-liftin – Iwostin, cena regularna ok. 50 zł

Polecono mi balsam Re-liftin, który podobno genialnie ujędrnia obwisłe “nietoperze” na ramionach (same wiecie, o co chodzi:>). Konsultantka uczciwie przyznała, że krem nie zwalczy skórki pomarańczowej, ale że nadaje się do skóry, która z natury jest słabo ujędrniona. Gdy to usłyszałam, od razu w myślach powiedziałam: biere! I faktycznie, po półtora miesiąca stosowania widzę poprawę w elastyczności i napięciu skóry – uda są przyjemne w dotyku, bardzo gładkie i naprawdę odnoszę wrażenie, że poprawił się stan skóry w tym miejscu. Polecam ten balsam, zwłaszcza że w SuperPharm 50%-wa przecena Iwostinu wypada przynajmniej raz w miesiącu.

150731_szlagiery10

CC Cream Body Perfector – Bielenda, ok. 20 zł

O “fluidzie” do ciała przeczytałam u jednej z blogerek modowych – pomyślałam, że chyba z konia spadła, żeby sobie szpachlę jeszcze na nogi aplikować, ale zmieniłam zdanie z pierwszym upalnym dniem, kiedy miałam ochotę założyć szorty, a moje nogi nie były jeszcze gotowe na sezonową premierę. Rzecz w tym, że w tym roku postanowiłam zastosować się do zalecenia mojej pani dermatolog, która od lat powtarza, że nie mogę się opalać. Zawsze jednak naginałam zasady i jesienią widać było tego efekty, więc w tym roku obiecałam sobie, że nie i basta. Gdy tak spoglądam za okno to uśmiecham się, że pogoda postanowiła mnie tak wspierać w tym postanowieniu i w Trójmieście codziennie organizuje obfite opady deszczu 😉 Wracając jednak do sedna – przypomniałam sobie w końcu o tym kremie, popędziłam do drogerii i mam. Początkowo przeraził mnie kolor balsamu, bo wygląda jak ciemna, taka ciemna ciemna tapeta do twarzy. Jednak w przeciwieństwie do fluidu, konsystencja kremu jest rzadsza i po rozprowadzeniu na ciele pozostaje jedynie delikatna warstwa koloru, a nie efekt maski. Przy okazji na skórze pojawia się mnóstwo drobinek brokatu (? nie wiem jak to nazwać), więc ciało po posmarowaniu naprawdę wygląda dobrze. Zdecydowanie polecam! (chociaż trzeba nabrać wprawy, aby nie powstawały smugi na skórze)

Dwufazowy płyn do demakijażu oczu Ziaja

Ten kosmetyk niegdyś stosowałam i jakoś nie wzbudził we mnie zachwytu, ale powróciwszy do niego po przerwie dziękuję mojej siostrze, że mi o nim przypomniała – genialnie zmywa makijaż oczu. Demakijaż tych okolic zawsze był dla mnie udręką, często nawet robiłam tak, że całą twarz oczyszczałam, a oczy (głównie rzęsy) zostawiałam nietknięte. Rano budziłam się jako panda, ale było spoko. Wiem jednak, że to bardzo szkodliwe dla skóry i oczu, więc od dzisiaj nie rozstaję się już z płynem Ziaji.

150731_szlagiery8

dwufazowy płyn do demakijażu oczu – Ziaja, ok. 6 zł (!!!)

Odżywka do paznokci Diamond Strength Sally Hansen

Odkąd rok temu zrezygnowałam z akryli (które nosiłam przez 4 lata non stop), wciąż szukałam idealnej odżywki do paznokci. Nieszczęśliwie zaczęłam oczywiście od zachwalanej Eveline 8w1, ale szybko z niej zrezygnowałam z powodu niemożliwego bólu palców i oparzeń, które mi zafundowała pod płytką paznokcia. Od tamtego czasu wynajdywałam mnóstwo nowych preparatów, myślę, że w sumie przez rok zakupiłam z 10-15 różnych odżywek. Ostatnio byłam już bliska ponownego założenia akryli, jednak postanowiłam dać jeszcze jedną szansę ofercie rynkowej – sięgnęłam po markę, której wcześniej nie wybierałam. Co prawda odżywkę używam jakoś od poniedziałku (czyli 4 dni), ale już teraz jestem zachwycona – super się aplikuje, jest bardzo wydajna, już po dwóch dniach noszenia samej odżywki poczułam różnicę, a po użyciu jej jako warstwę wierzchnią na manicure, lakier trzyma mi się bez większych odprysków już 3 dni. Dla mnie to cała wieczność! Zdecydowanie polecam!

odżywka do paznokci Diamond Strength - Sally Hansen, ok. 23 zł

odżywka do paznokci Diamond Strength – Sally Hansen, ok. 23 zł

Herbata zielona Big Active, kubek Duka i iPhone case od Bershki

Muszę nieco przyspieszyć, bo jakoś wyjątkowo się rozpisuję w tych szlagierach 😉 

150731_szlagiery3

Herbata liściasta w torebkach – BigActiv, ok. 8 zł

Jako maniaczka herbat i niestety pijąca głównie herbaty z torebek (nie znoszę fusów!), szukałam kompromisu – herbaty o świetnej, smacznej esencji, ale zapakowanej w torebki. Sięgnęłam po BigActiv i jestem bardzo zadowolona. Herbata jest pyszna, piję jedną za drugą 😉 Kubek wypatrzyłam gdzieś na instagramie czy pintereście i zapragnęłam mieć podobny. Akurat w Duce wyprzedawali końcówkę kolekcji i wśród niej znalazły się też takie gadżeciarskie kubki, w całkiem niezłej cenie.

kubek - Duka, 15 zł

kubek – Duka, 15 zł (%)

Ostatnim małym gadżetem, z którego nabycia jestem bardzo zadowolona, jest różowy iPhone case od Bershki. Po dużym etui ananasa poszukiwałam czegoś mniejszego, aż tu nagle w pierwszy dzień wyprzedaży Inditexu udało mi się upolować słynny już case z uszami z Bershki. Słynny, bo taki sam miała Maffashion, co często pokazywała na Snapie (a że ogląda go kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to dlatego można go nazwać słynnym).

iPhone case - Bershka, 15 zł (%)

iPhone case – Bershka, 15 zł (%)

Torebka Parfois

W czerwcu byłam stałą klientką Parfois – kupiłam u nich dwie pary butów i jakieś drobiazgi z biżuterii, co jest moim życiowym rekordem w tym sklepie. Skórzaną torebkę w karmelowym kolorze wypatrzyłam na ich stronie internetowej, niestety była już niedostępna. Jakimś cudem trafiłam na nią będąc na zakupach w Warszawie na początku lipca i po krótkim zastanowieniu zdecydowałam się na zakup. Zastanowienie wynikało głównie z faktu, że uszyta jest z naturalnego zamszu, który może być ciężko wyczyścić. Jednak przyświecała mi myśl, że będzie idealna do podróży po Grecji (już niedługo! <3), więc ostatecznie udałam się do kasy 😉

zamszowa torebka - Parfois, 120 zł (%)

zamszowa torebka – Parfois, 120 zł (%)

***

Poza opisanymi szlagierami, w ostatnich tygodniach kupiłam też całe mnóstwo ciuchów, ale jednocześnie sporo też ich sprzedaję (tutaj i tutaj), więc łudzę się, że wyszło na zero 😉 Jednak nie będę Was zanudzać przeglądem mojej garderoby, a raczej zachowam to na zdjęcia z Grecji, jako że większość nowych nabytków kupiłam z myślą o zdjęciu na tle morza Egejskiego 😉