Top
Na świecie jest też zło
Przeglądając wczoraj news feed na Facebook’u przez jakieś fatalne zrządzenie losu trafiłam na filmik, który udostępnił jeden z moich znajomych. Nie podlinkuję go, ponieważ chcę Wam oszczędzić bólu. W dużym skrócie mogę jednak powiedzieć, że przedstawiał scenę zakatowania podwórkowego psa jakimś metalowym prętem. Nie wiem, dlaczego nie przewinęłam strony dalej, nie wiem, czemu obejrzałam tych kilkanaście sekund, ale dobrze wiem, dlaczego nie wytrwałam do końca filmiku. Napawał mnie takim obrzydzeniem i rozpaczą, że po prostu nie wytrzymałam. Ale teraz, gdy już wiem, że w jakimś zakątku świata żyje sobie czarnoskóry mężczyzna, który zabił swojego czworonoga, czy mogę coś z tym fantem zrobić? Czy mogę przejść nad tym do porządku dziennego? Odpowiedź brzmi: nie mogę. Mogłam jednak kliknąć opcję „Nie chcę tego widzieć” i zakopać video w czeluściach Internetu. Nie zrobiłam tego tylko dlatego, żeby nie móc sobie zarzucić, że zamiast działać, umiem tylko klikać myszką i odwracać wzrok. Bądźmy jednak realistami – niczego bym nie zdziałała. Mogłam również podpisać petycję, do której link był załączony w opisie filmiku. Nawet nie doczytałam, o co tak naprawdę w petycji chodziło, chociaż mogę się domyślać, że o wymierzenie sprawiedliwości. Popukałam się jednak w czoło, bo jeśli ktokolwiek myśli, że podpisując internetową petycję w sprawie  ukarania prawdopodobnie anonimowego, nieuchwytnego człowieka jakkolwiek odmieni się jego los, to jest po prostu naiwny, jeśli nie śmieszny. Petycja jest przypuszczalnie sposobem na zebranie danych osobowych, które później dziwnym zbiegiem okoliczności trafią do kolejnego newslettera zaśmiecającego naszą skrzynkę mailową. Mogę się w tym względzie mylić, ale bardzo prawdopodobne, że jest dokładanie tak jak piszę. Bo na świecie jest też zło i tego zła można się spodziewać od każdego, nawet od kogoś, kto sprawia wrażenie czynienia dobra. Zatem obejrzałam filmik przedstawiający drastyczne zabójstwo zwierzęcia, nie wykasowałam go ze swojego news feed’a ani nie przyłączyłam się do ruchu oporu. Można powiedzieć, że nic nie robiąc przyczyniłam się do szerzenia brutalności, bo przecież powinno się reagować. Rzecz w tym, że czasem taka reakcja absolutnie niczego nie zmienia. Nieważne, czy podpiszę petycję, czy podam filmik dalej „ku przestrodze dla innych”, to i tak niczego nie zmieni. Jedyne, co mogłoby coś zmienić, to porzucić swoje życie i wyruszyć na poszukiwania oprawcy, aby osobiście dopilnować, by dosięgła go kara. Ale po pierwsze, nie jestem w stanie tego zrobić, a po drugie – jak miałabym go ukarać? Zabić metalowym prętem, tak jak on uczynił swojemu psu? Żadne z tych rozwiązań nie jest dobre. Z takiej sytuacji nie istnieje dobre wyjście, bo zła nie da się uniknąć, zła nie da się ukarać i zła, obawiam się, nie da się wyplenić. Żadna kara nie będzie wystarczająca, żadna nie będzie sprawiedliwa i prawdopodobnie żadna nie odmieni losów świata. Być może oprawca tego nieszczęsnego psa obudzi się pewnego dnia, dotrze do niego, co uczynił i dobrowolnie odda się w ręce policji. Być może. Ale w międzyczasie ktoś w innym miejscu świata zrobi dokładnie to samo ze swoim psem, ba, być może posunie się krok dalej i będzie jeszcze bardziej brutalny. Bo zło jest wszędzie, w każdym z nas. Z moich słów wynika zatem, że żadna reakcja niczego nie zmieni i że nie mam żadnego wpływu na los zakatowanych zwierząt. Bo to prawda, nie mam absolutnie żadnego wpływu na to, czy w odległych zakątkach świata zwierzęta są odpowiednio traktowane, tak samo jak nie mam wpływu na traktowanie ludzi. Przemoc była, jest i będzie i nic nie można na to poradzić. Ale jest coś, co uczynić mogę i co niewątpliwie dzieje się ilekroć muszę stawić czoła kolejnym przejawom zła na świecie. W każdej takiej sytuacji czuję, jak dokładana jest malutka cegiełka do podstawy mojej świadomości i mojego sumienia. Czuję w sobie falę złości i potwornej bezradności, ale jednocześnie wiem, że coś jednak się zmienia – zmieniam się ja. Zdaję sobie wówczas sprawę, że jedyne na co mam wpływ to ja sama, tylko za siebie odpowiadam w 100% i tylko poprzez własne zachowanie i postępowanie jestem w stanie stawić czoła złu i przemocy drzemiącej w ludziach.
I wiem, że dając otoczeniu więcej dobra, to dobro dosięgnie coraz więcej osób i z czasem wróci też do mnie.
Wierzę, że prawdziwe dobro wynika z zachowania jednostek. Napisałam, że zła nie da się wyplenić i z dużym prawdopodobieństwem mam całkowitą rację. Ale można je ograniczyć, można dawać z siebie to co dobre, nie wysyłając w świat kolejnej dawki zła, brutalności, agresji. Na innym końcu świata ktoś zabija swojego czworonoga albo dopuszcza się innego okrucieństwa i nie mam na to żadnego wpływu. Ale zamiast dać złu szansę na skołowanie mnie, pogrążenie w rozpaczy, mogę wypiąć pierś i odpowiedzieć na nie tylko tym, co dobre. To najbardziej naiwna i jednocześnie najbardziej prawdziwa prawda, jaką można wygłosić o świecie i o życiu. Ale jest ona faktem – na zło można odpowiadać tylko dobrem i trzymać mocno kciuki, że z czasem uda się je wyprzeć przynajmniej w 99.99%. Na świecie jest zło, ale jest też kilka miliardów ludzi i każdy z nich ma pełny wpływ tylko na własne postępowanie. Jeśli pomyślisz sobie, że w takim tłumie zachowanie jednostki nie ma żadnego znaczenia, pomnóż tę jednostkę przez kilka miliardów i zastanów się, czy aby na pewno masz rację.