
Zakupowe szlagiery listopada
Listopad upłynął mi na czytaniu książek, które z kolei popchnęły mnie do kilku zakupowych decyzji. Ponieważ od początku listopada regularnie opróżniałam szafę z nienoszonych rzeczy (wciąż jeszcze wystawiam je na Allegro, więc polecam spojrzeć – będzie tego więcej ;)), czułam się rozgrzeszona kupując nowe na ich zastępstwo. Logiczne, prawda? Oczywiście summa summarum więcej wydałam niż dostałam z powrotem ze sprzedaży, ale ja wolę to rozliczać w sposób – sprzedałam coś, więc kupiłam coś innego. Proste!
Z tego powodu zakupowe szlagiery listopada to w dużej mierze elementy garderoby. Ze wszystkich wyborów jestem bardzo dumna, bo wszystkie podyktowane były chęcią uzupełnienia szafy o klasykę gatunku. Stąd nie nabrałam się tym razem na jednosezonowe trendy (przywołam tutaj opowieść o zielonym swetrze), szukając raczej ubrań, które przydadzą mi się dzisiaj, jutro i za 3 lata. O ile w międzyczasie się nie roztyję, co byłoby bardzo prawdopodobne zważywszy na mój ostatni pociąg do słodyczy.
Zapraszam zatem na zakupowe podsumowanie miesiąca!
Nie będę ukrywać, że potrzebę posiadania grubego zimowego płaszcza w klasycznym wydaniu wzbudziła we mnie najnowsza laska Bonda (pisałam o niej tutaj). Myślałam, że jeśli kupię sobie podobny model, moje włosy staną się grubsze, jak u niej, usta pełniejsze, jak u niej, no i ogólnie będę taka piękna i powabna, jak ona. Cóż, doświadczenie pokazuje, że urody nie można sobie kupić. Ale można kupić sobie piękny zimowy płaszcz i czerpać z tego namiastkę radości ;))
Czarny żakiet „barby” (cokolwiek to cholera znaczy!) kupiłam pod wpływem black-friday’owej promocji w Mango. W sumie promocja okazała się trwać przez cały weekend, więc może gdybym nieco ochłonęła i tak łatwo nie uległa presji, oszczędziłabym te 160 zł, ale z drugiej strony… No ej, przecież on jest taki ładny! 🙂 Naprawdę świetnie leży, z początku ubolewałam nad jego krótką długością (:>), ale po przymierzeniu go do moich sukienek stwierdziłam, że jest super. Podobnie jak w przypadku płaszcza, nie dał mi urody Cary Delevingne, no ale tym razem nie miałam już złudzeń, po prostu chciałam mieć też żakiet!!!
Dzięki książce Garance Doré zachciało mi się posiadać płaskie, czarne, klasyczne pantofle, a dzięki pantoflom poznałam nowe słowo – chwost. Wniosek – w gruncie rzeczy zainwestowałam w edukację, a nie buty!
Gdy kiedyś usłyszałam, że istnieje świeca w cenie prawie 110 zł, pomyślałam: „jeszcze nie zwariowałam!”. Ale skoro od roku wypalam jedną świecę za drugą i coraz częściej odnotowuję potrzebę zakupu nowej (w sensie że zużywają mi się coraz szybciej), postanowiłam zaszaleć i kupić sobie Yankee Candle. Żeby jednak znaleźć rozwiązanie pośrednie, czyli jak mieć jabłko, i zjeść jabłko, kupiłam zapach miesiąca, który objęty był rabatem. Zawsze to świeczka za 83 zł, a nie 110 😉 Co miesiąc zmieniany jest promocyjny produkt, więc możecie liczyć, że trafi na ten, który Was zainteresuje, lub popłynąć z promocją (jak ja) i kupić ten, który akurat jest tańszy 😉 Na zimowe wieczory jak znalazł!
Na początku listopada Rossmann przecenił całą linię kosmetyków do włosów Toni&Guy. Akurat trafiłam do drogerii po wyjściu od fryzjera i wierzyłam, że kupując jeden z produktów tej marki moje włosy będą zawsze tak ładne, jak prosto po strzyżeniu. Raz jeszcze wykazałam się sporą naiwnością, tak bardzo dla mnie charakterystyczną, ale nieważne – nawet, jeśli spray nie posłuży mi do włosów, zawsze mogę użyć go jako perfum, bo zapach tego płynu jest CUDOWNY! <3
Na koniec kwestia książek. Listopad był miesiącem zaczytania, pochłonęłam w sumie 3 książki (prawie na jednym wdechu) i wszystkie zdążyłam już Wam zrecenzować. Jeśli rozważacie zakup którejkolwiek z nich, odsyłam Was do postów: Love Style Life, Elementarz stylu i Bądź paryżanką gdziekolwiek jesteś.






***
Listopad miał być miesiącem oszczędzania, ale wyszło jak zawsze – czyli nie wyszło. Nawet nie łudzę się, że w grudniu powiedzie mi się plan oszczędnościowy, więc możecie spodziewać się następnych szlagierów. No i wyczekujcie pomysłów na prezenty! Wiem, że będzie ich mnóstwo we wszystkich gazetach, telewizjach, radiach i blogach, ale z doświadczenia wiem również, że takich pomysłów nigdy dość 😉
Źródło zdjęć (poza ostatnim): materiały reklamowe sklepów
0