Top
10 powodów dlaczego jestem zwycięzcą
Jak czujecie się w nowym roku? Jak minął Wam najczarniejszy dzień w kalendarzu, czyli 1 stycznia? Osobiście chyba pierwszy raz w życiu spędziłam go przyjemnie. Bez kaca, bez obowiązków, bez wychylania nosa spod kołdry (prawie). A do tego w towarzystwie Lubego, serialu Przyjaciele i kilku dobrych filmów 🙂 Było tak przyjemnie, że dopiero pod koniec dnia zabrałam się za to, co planowałam zrobić wcześniej. Chciałam przejrzeć miniony rok w zdjęciach, których w 2015 zrobiłam bardzo dużo. Po dwóch latach wyrywkowego robienia zdjęć, w ubiegłym wykonałam ich naprawdę sporo i dzięki temu łatwo było mi przywołać wspomnienia. Przejrzałam większość folderów i z każdą kolejną fotografią utwierdzałam się w jednym przekonaniu: jestem zwycięzcą.  Rzecz w tym, że 2015 rok owocował u mnie w liczne sukcesy. Nie chcę się tutaj przechwalać, że co to nie ja, ale nie omieszkam podzielić się z Wami tym, z czego jestem wyjątkowo dumna. Być może część tych sukcesów zrozumiała będzie tylko dla mnie, ale chyba na tym polega bycie zwycięzcą – to stwarzanie sobie przyjemnej iluzji, podbudowującej nasze poczucie wartości 😉 I trzeba to robić, aby inspirować siebie do dalszych działań. Przecież tak właśnie robią zwycięzcy! Zatem oto lista moich największych sukcesów 2015 roku, czyli powodów, dlaczego jestem zwycięzcą. Kolejność trochę chronologiczna, a trochę przypadkowa.

1. Upadłam stojąc w miejscu i złamałam rękę. Prawą. I przeżyłam!

To doprawdy niezwykła umiejętność, wywrócić się stojąc w miejscu i zrobić to tak umiejętnie, że historia kończy się u ortopedy 😉 Dobra, pomijam w tym wszystkim fakt, że byłam przymocowana do deski snowboardowej, ale naprawdę do dzisiaj zastanawiam się, jak to możliwe. Niemniej jednak od 2015 roku nie mogę się już szczycić tym, że “nigdy sobie niczego nie złamałam” i chociaż trochę marudziłam przez półtora miesiąca zakucia w gips, to koniec końców wyszłam z tego obronną ręką. Prawą 😉 160102_#1

 2. Wyprawiłam super imprezę

Marzy Wam się czasem wyprawić taką mega, mega imprezę, na której wszyscy by się świetnie bawili i długo ją wspominali? Wraz z Lubym udało nam się tego dokonać! Był las, było ognisko, były kolorowe kubeczki i słomki z palemkami, było ciepło, było słońce, było blisko do lata… I jedzenie było, i alkohol też się pojawił 😉 Ale naprawdę z dumą wspominam to wydarzenie, ponieważ włożyłam w nie dużo serca, dużo czasu i niezwykle satysfakcjonujące jest słyszeć potem od niektórych osób, że to “impreza roku”. A to były NASZE urodziny! <3 160102_#2

3. Wydałam siostrę za mąż

2015 rok przyniósł ze sobą sporą zmianę w osobowym składzie naszej rodziny. Siostra oficjalnie pożegnała się ze stanem panieńskim, a ja dumnie sprawowałam rolę świadkowej tego niezwykłego wydarzenia. Pierwszy raz w życiu byłam również odpowiedzialna za zorganizowanie wieczoru panieńskiego, a sądząc po wspomnieniach siostry chyba z zadania wywiązałam się należycie 🙂 Kolejny sukces! 160102_#4

Fot. Time of Joy

4. Odbyłam “podróż życia”

Obiecałam sobie, że po studiach pojadę na prawdziwe, długie wakacje, o jakich zawsze marzyłam. Wybór padł na Grecję i chociaż nie są to Chiny, Malediwy czy inna Japonia, to z dumą wspominam wszystkie etapy podróży, którą od A do Z zaplanowaliśmy z Lubym samodzielnie. To niby nic, w końcu jest booking.com i podobne bajery, ale gdy teraz myślę sobie o tym, ile zobaczyliśmy i  przeżyliśmy, to dochodzę do wniosku, że Ananasowe Greckie Wakacje były naszym dużym sukcesem.

160102_3

5. Uzyskałam tytuł magistra

Temu wydarzeniu poświęciłam osobny wpis i podzieliłam się z Wami tajemną wiedzą, jak zmienia się życie po obronie, więc dzisiaj krótko przywołam tę chwilę. Oficjalnie zakończyłam etap studiów. Od teraz tylko ból, płacz i zgrzytanie zębów, czyli prawdziwa dorosłość. Jednak nawet taka przygnębiająca perspektywa nie odbiera mi przyjemności z odczuwania dumy na myśl o nowym tytule przed moim nazwiskiem. Oto ja, mgr inż. Połczyńska. Hashtag #duma! 160102_#5

6. Zjadłam dużo, dużo lodów i wcale tego nie żałuję

I nie tylko lodów, były też pizze, makarony, burgery i inne pyszności. Na palcach jednej ręki mogę policzyć razy, gdy czułam się winna po przyjemności kosztowania takich specjałów. Po kilku latach wiecznej udręki i poczucia winy, pozbyłam się tego paskudnego nawyku i zaczęłam cieszyć się jedzeniem, ruchem, aktywnością. 2015 rok był pozbawiony wyrzutów w zakresie diety. Jeśli miałam ochotę, to jadłam, jeśli miałam ochotę, to nie jadłam i zgodnie z tą prostą zasadą przeżyłam cały rok. Było mi lżej niż w poprzednich latach, gdy wiecznie wypominałam sobie każdy batonik, a i waga jakoś weselej na mnie patrzy, pokazując mniejszą wartość niż np. w 2013. Brawo ja! 160102_#6

7. Polubiłam czytanie, w końcu!

Ostatnie miesiące 2015 roku spędziłam zaczytana. Sprzyjały temu codzienne podróże komunikacją miejską, ale również potrzeba płynąca ze mnie, po prostu. Bardzo jestem z tego powodu rada, ponieważ czytanie, a raczej nieczytanie, zawsze postrzegałam jako swoją ogromną wadę. Nigdy jednak nie potrafiłam zaprzyjaźnić się z książkami na dłużej, mało która potrafiła mnie wciągnąć. Tymczasem od września czytam sporo i mam nadzieję utrzymać tę passę przez cały nowy rok i jeszcze dłużej. 160102_#7

8. Wybrałam się na wiele świetnych koncertów

Nigdy bym nie przypuszczała, że moją pasją staną się właśnie koncerty, ale niezmiernie cieszę się, że nie brakuje mi motywacji (i pieniędzy ;)) aby spełniać kolejne muzyczne zachcianki. Uwielbiam koncerty, to zupełnie inny sposób odbierania muzyki niż słuchanie piosenek z płyty czy Spotify. Niezwykła energia, emocje, zabawa… A w 2015 było takich chwil wyjątkowo dużo, razem z Lubym doliczyliśmy się chyba z 10, przy czym Open’er policzyliśmy jako jeden, podczas gdy była to 4-dniowa seria koncertowa 😉 Poza nim była jeszcze Mela, Domowe Melodie, Rudimental, Florence i inne… 160102_#8

9. Wróciłam do pasji fotografowania

Końcówka 2015 roku przyniosła ze sobą otrzeźwienie. Po wakacjach w Grecji, gdzie na świat spoglądałam przez filtr Instagrama, dotarło do mnie, ile przyjemności odbieram sobie robiąc tzw. “fotki na Insta” zamiast prawdziwych zdjęć. Postanowiłam wrócić do swojej ogromnej pasji, czyli fotografowania. Zainwestowałam w porządny aparat, zaczęłam więcej czytać na temat fotografii, planuję różne ciekawe przedsięwzięcia… To mój bardzo osobisty sukces. 160102_#9

10. Blogowałam, bloguję i blogować będę!

W lipcu 2015 roku minął rok odkąd bloguję pod własnym adresem, prowadząc bloga w 100% samodzielnie, bez niczyjego wsparcia. Tworzenie go pochłania sporo czasu, ale mało co jara mnie tak, jak blogowanie. Dużo piszę, edukuję się, jak pisać jeszcze lepiej, robię zdjęcia… Staram się dzielić z Wami, Czytelnikami, tym co ciekawe, ale czasem po prostu tym, co muszę z siebie wydusić. Mam nadzieję, że postęp był odczuwalny również przez Was, w końcu pisze się dla kogoś. No, dobra, robię to w dużej mierze dla siebie, bo to po prostu uwielbiam, ale to musicie mi wybaczyć ;))

160102_10

***

Polecam Wam spojrzeć na miniony rok w podobny sposób. Nie przez pryzmat porażek, dodatkowych kilogramów i braków na koncie. Nie ma co biadolić i marudzić, że znowu w życiu mi nie wyszło. Zamiast tego stwórzcie sobie własną listę powodów, dlaczego jesteście zwycięzcami i niech każdy z tych sukcesów będzie dodatkowym kopniakiem motywującym Was do działania w 2016 roku. Brawo Wy!