Top
Płytki umysł recenzja książki
Od dłuższego czasu zauważam zmiany w sposobie, w jaki myślę, czytam, piszę. Kiedyś wydawało się, że odczuwane przeze mnie zmiany wynikają z naturalnego procesu dorastania – każde doświadczenie sprawia, że mój umysł ewoluuje, a wraz z nim ewoluują moje nawyki. Ale od pewnego czasu zaczyna do mnie docierać, że ten proces nie jest czymś naturalnym, a przynajmniej nie jest naturalny z biologicznego punktu widzenia. Wynika z mojego zachowania, a ściślej mówiąc z moich codziennych decyzji, zwłaszcza tych, które coraz bardziej przywiązują mnie do komputera i internetu. Postanowiłam zmierzyć swoje przemyślenia z przemyśleniami w zawartymi w książce Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg napisanej przez Nicholasa Carra. I zrobiło mi się głupio, bo miałam rację. A to wcale nie jest dobra wiadomość ani dla mnie, ani dla całej ludzkości.

“Kiedyś byłem nurkiem w morzu słów, teraz ślizgam się po ich powierzchni jak na skuterze wodnym.”

Od razu jednak wyjaśnię, że Carr nie jest przeciwnikiem internetu, nie jest ascetą, który stroni od sieci, on po prostu zaczął zauważać, jak sieć wpływa na jego umysł. Przede wszystkim odczuł, co w przypadku jego profesji – pisarza, jest szalenie niebezpieczne, że wraz z coraz intensywniejszym wykorzystaniem przez niego internetu z coraz większym trudem przychodzi mu pisanie. Dostrzegł, że internet zmienił sposób, w jaki myśli, w jaki konstruuje zdania, w jaki przenosi je na papier (czy raczej na klawiaturę). Zauważył, że szybciej się męczy, że zamiast kontemplować zdobywaną wiedzę, pochłania coraz większe jej ilości bez większego zastanowienia. Tak jakby pakował sobie gigabajty danych na dysk twardy, tj. mózg, dla samego faktu, że tworzy bazę danych. Nie w konkretnym celu, a już na pewno nie dla przyjemności – ale dla faktu, że gromadzi dane. Że może to robić coraz sprawniej, coraz skuteczniej. Tylko po co? – zaczął się zastanawiać. Tak powstała książka Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg, którą polecam przeczytać każdemu, kto chce być świadomym użytkownikiem internetu i technologii w ogóle. Książka nie stanowi krytyki internetu – ona uświadamia o efektach ubocznych jego stosowania, o których wielu z nas nie ma żadnego pojęcia. Ludziom wydaje się, że internet niesie ze sobą tak wiele korzyści, że żaden koszt jego użycia nie będzie zbyt wysoki. Ale w rzeczywistości może być znacznie, znacznie wyższy, niż nam się wydaje. Wystarczy się nad tym głębiej zastanowić, co jednak staje się coraz trudniejsze, skoro sieć z założenia jest po to, abyśmy się zastanawiać nie musieli. Nad niczym, nigdy.

“Sposób, w jaki korzystamy z internetu, odznacza się wieloma paradoksami. Tym jednak, który najpewniej wywrze na dłuższą metę szczególny wpływ na to, jak myślimy, jest fakt, ze sieć skupia naszą uwagę tylko po to, by ją zaraz rozproszyć. Skupiamy się intensywnie na samym medium, na migającym ekranie, ale jesteśmy rozpraszani przez dostarczane przez nie w zawrotnym tempie komunikaty i bodźce, które z sobą konkurują. W chwili, gdy podłączamy się do internetu, ten spowija nas niezwykle uwodzicielską mgłą.”

Niezwykle interesującą częścią książki są naukowe dowody na to, że internet faktycznie zmienia nasz mózg. Dosłownie. Spora część Płytkiego umysłu poświęcona jest na wyjaśnienie czytelnikowi zjawiska neuroplastyczności. Czy wiedzieliście, że nasz mózg potrafi się reorganizować, że jest to proces ciągły, trwający całe nasze życie? Neuroplastyczność polega na tym, że mózg jest zdolny do fizycznych zmian w obwodach neuronalnych. Gdy nabywamy pewne umiejętności i stale je powtarzamy, w naszym mózgu tworzą się odpowiednie struktury nerwowe, które z czasem zostają utrwalone i działają tak długo, jak potrzeba. Ale ponieważ nasz mózg jest plastyczny, oznacza to, że te struktury mogą też ulegać zniszczeniu, jeśli tylko nie są dalej wykorzystywane, a zwolnione w ten sposób neurony zostają wykorzystane ponownie w celu zbudowania zupełnie nowych struktur. Dosłownie oznacza to tyle, że gdy zaprzestajemy wykonywania pewnej czynności, z czasem po prostu ją tracimy, a neurony zostają wykorzystane do innych celów. Zjawisko to zostało udowodnione przez wielu naukowców i obecnie jest uznawane za fakt. Nasz mózg się zmienia, a to, w jaki sposób się zmienia, zależy od naszego zachowania.

“Neuroplastyczność stanowi brakujące ogniwo w naszym rozumieniu tego, jak media informacyjne oraz inne technologie intelektualne wpływają na rozwój cywilizacji i pomagają na poziomie biologicznym kierować historią ludzkiej świadomości.”

Dlatego właśnie internet jest niebezpieczny dla naszego umysłu – wyrabiamy sobie nowe nawyki, kosztem innych. Uczymy się wielozadaniowości, skakania z artykułu na artykuł, czytania wielu rzeczy na raz, ale jednocześnie tracimy chociażby jakże cenną umiejętność “głębokiej lektury”:  “[…] zniknie jedna z największych radości płynących z czytania książek, czyli całkowite zanurzenie się w innym świecie czy też w świecie idei danego autora.” Co ciekawe, wiele powszechnych opinii o internecie, które uznajemy wręcz za aksjomaty, jest błędnych – np. że sieć z całymi swoimi multimediami sprzyja nauce. Wykonano wiele doświadczeń i testów, z których jasno wynika, że to nieprawda. O nich też pisze Carr w swojej książce. Ciekawym wątkiem poruszanym w Płytkim umyśle jest wątek firmy Google. Jej wyszukiwarka uznawana jest za technologiczny cud, który sprzyja rozwojowi ludzkości, dzieleniu się wiedzą, przez co zapominamy, że oni robią gigantyczną kasę na spłycaniu informacji, pozbywaniu ich głębszego sensu. Wydaje nam się, że Google stoi po naszej stronie, że pomaga nam znaleźć wartościowe dane. Ale oni nie kierują się dobrem internautów, jedynie własnym. Ich rozwiązania mogą wydawać się przyjazne, ale w rzeczywistości przyspieszają proces spłycania naszych umysłów.

“Według Google informacja stanowi swego rodzaju towar, praktyczny zasób, który może i powinien być wydobywany i przetwarzany z iście przemysłową wydajnością. Do im większej liczby informacji mamy „dostęp” oraz im szybciej jesteśmy w stanie wydobyć ich istotę, tym bardziej produktywni się stajemy jako myśliciele. Wszystko, co tylko staje na drodze szybkiemu zbieraniu, analizowaniu oraz przekazywaniu danych, stanowi zagrożenie nie tylko dla Google, ale także dla nowej utopii wydajności poznawczej, którą firma ta chce stworzyć w świecie internetu.”

Mogłabym jeszcze długo wymieniać ciekawe wątki, które poruszył Carr, ale wolę pozostawić Was z lekkim niedosytem i tym samym zachęcić do sięgnięcia po Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg. To niezwykle interesująca książka, która z jednej strony intryguje, a z drugiej przeraża. Przede wszystkim jednak uświadamia, wzmaga naszą czujność i być może pozwoli spowolnić proces prania informacji, wybielania ich i krojenia na kawałeczki, pozbywając ich głębszego sensu, a nas przyjemności płynącej z refleksji. Niech podsumowaniem tego tekstu i wabikiem dla Was będzie konkluzja, do której dochodzi Carr w ostatnich zdaniach swojej książki:

“Trudno jest się oprzeć uwodzicielskim urokom technologii. W dobie natychmiastowego przepływu informacji korzyści płynące z szybkości i wydajności możemy uznawać za oczywiste, a ich atrakcyjność – za wprost bezdyskusyjną. Nadal jednak mam nadzieję, że nie wejdziemy miękko w przyszłość, jaką piszą dla nas inżynierowie i programiści. […] Jakże smutne by było – zwłaszcza w kontekście kształtowania umysłów naszych dzieci – gdybyśmy musieli bezkrytycznie zaakceptować, że „element ludzki” wyszedł z mody i można się go pozbyć.”

Fragmenty książki Carr N., Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg, Wydawnictwo HELION, 2013