
5 przykładów na to, jak zmienia się życie po przeprowadzce
W swoim świadomym życiu przechodziłam tylko przez jedną przeprowadzkę – tę, która odbyła się niespełna 2 tygodnie temu. Nim spakowałam walizki, byłam ciekawa, jaki wpływ na moje życie będzie miała zmiana miejsca zamieszkania. Dość szybko odkryłam, że wydarzenie to mocno daje w kość i kosztuje wiele łez, ale dzisiaj, gdy czuję się już pewniej tu, gdzie jestem, mogę przywołać kilka przykładów tego, jak zmienia się życie po przeprowadzce.
Jakiś czas temu poddałam rozważaniom nieco inny temat – jako świeżo upieczona pani magister, zastanawiałam się, jak zmienia się życie po obronie. Wniosek był prosty – że niewiele, chociaż z chwilą zdobycia dyplomu tracimy idealną wymówkę do niesprzątania, niećwiczenia, nieczytania, niewychodzenia z domu. Życie po przeprowadzce postrzegam inaczej: nie potrzebuję żadnych wymówek, bo po prostu wiele rzeczy mi się zaczyna chcieć. Wiem, że efekt jest prawdopodobnie krótkotrwały (pogadamy, jak stuknie nam miesiąc wspólnego mieszkania albo i 3 miesiące), ale póki co wracam do domu z uśmiechem na ustach, bo wiem, że dzisiaj będę mogła coś ugotować, upiec, posprzątać, wyprać… Normalnie nie poznaję samej siebie! No ale może po kolei…
Jak zmienia się życie po przeprowadzce?
1. Chce mi się sprzątać
Jestem przekonana, że ten efekt przeprowadzki nie dotyczy każdego (patrz: mój Luby), ale w moim przypadku jest bardzo widoczny. Jeszcze przed przeprowadzką często przyjeżdżałam do pustego mieszkanka i sprzątałam, co się dało, czasem nawet zupełnie bezcelowo (bo np. nazajutrz miała wchodzić ekipa na poprawki, więc i tak czystość nie potrwałaby długo). Jednak jeżdżenie między domem a pracą a mieszkankiem i znowu domem było bardzo uciążliwe i sprzątanie tyle mnie radowało, co zadręczało. Odkąd mieszkam w naszym mieszkanku, nic nie stoi na przeszkodzie, aby coś posprzątać, więc w pełni oddaję się tej przyjemności.2. Wyrabiam sobie nawyki od nowa
Każdy ma jakieś domowe zwyczaje – poranna kawa, ćwiczenia na macie, jedzenie przy kuchennym blacie zamiast przy stole, wieczorne oglądanie serialu przy jednoczesnym wertowaniu stron sklepów online… Z chwilą przeprowadzki pewne nawyki siłą rzeczy tracimy, bo zmienia się nasze otoczenie i często nie mamy możliwości dalej oddawać się pewnym małym przyjemnościom. U mnie, nad czym bardzo ubolewam, odszedł zwyczaj wieczornego przytulania z Bebkiem, bo już razem nie mieszkamy. Ale muszę przyznać, że uczucie wyrabiania sobie zupełnie nowych nawyków jest niezwykle przyjemne. [row][column width=”6″]

3. Uważniej przyglądam się otoczeniu
Mieszkanie w bloku to dla mnie totalna nowość. Trochę się bałam, że po 23 latach życia w domu, gdzie mogłam leżeć na tarasie nago i nikt nie miał prawa mnie zobaczyć, w mieszkaniu poczuję się „jak na patelni”. Tutaj wszyscy wszystko widzą, wszystko słyszą… Na razie jednak jest to dla mnie wręcz ciekawe przeżycie – bo ja też teraz wszystko widzę i słyszę. Nie jestem (póki co) typowym „poduszkowcem”, który na parapecie okna rozkłada sobie poduszkę i przez cały dzień gapi się na ludzi (na pewno znacie ten widok z mniejszych miasteczek), ale nie ukrywam, że żywo interesuję się tym, co dzieje się naokoło. Ostatnio z Lubym odkryliśmy sąsiada, który kilka razy dziennie wychodzi na balkon zapalić i każdorazowo bierze ze sobą kota, którego… przywiązuje sznurkiem do balustrady. Podczas gdy właściciel oddaje się nałogowi, zwierzak pląsa się po balkonie i trawniku pod blokiem (ich mieszkanie mieści się na parterze), a gdy fajka zostaje wypalona do końca, obaj wracają do środka. Prześmieszny widok! Jednak moim faworytem jest rottweiler sąsiadów mieszkających klatkę obok nas, piętro wyżej (nasze balkony są umieszczone względem siebie po skosie). Kilka razy dziennie wypuszczają na balkon swojego psa, który siedzi i bacznie przygląda się podwórku. Pies lubi sobie powarczeć – nigdy nie szczeka, zawsze warczy. Długo próbowałam zrozumieć, skąd takie zachowanie, bo z ruchu ciała nie wynikało, żeby przeszkadzały mu dzieci albo nawet psy biegające po trawniku. W końcu odkryłam, co tak irytuje naszego czworonożnego sąsiada… ptaki! Całymi godzinami rozgląda się za ptakami, które chętnie przesiadują na dachu naszego bloku lub na drzewach wokół. Pies potrafi przez długi czas wpatrywać się w niebo i warczeć. Nie wiedzieć czemu, słuchanie tych dźwięków działa na mnie relaksująco, wręcz kojąco. Lubię uchylać balkon i z niecierpliwością wyczekuję chwili, gdy znów dobiegnie mnie odgłos jego powarkiwania. To kolejna mała przyjemność, której oddaję się po przeprowadzce.4. Wróciła mi ochota na domowe zajęcia (nie tylko sprzątanie)

[/column]
[column width=”8″]

[column width=”4″]
Inną przyjemnością powoli staje się gotowanie. Dopiero rozkręcam się w tej dziedzinie, ale zaczęłam od czegoś, czego nigdy wcześniej nie robiłam – od przetworów! Oto moje pierwsze w życiu dżemy: malinowy i malinowo-jeżynowy. Pycha![/column][/row]
5. Mieszkam bardziej po swojemu, po prostu
Wszystkie moje rozważania o tym, jak zmienia się życie po przeprowadzce, można streścić właśnie w tym zdaniu: mieszka się bardziej po swojemu. Napisałam „bardziej po swojemu”, a nie po prostu „po swojemu”, bo nadal mieszkam z kimś: wcześniej byli to Rodzice, teraz Luby. Atmosfera w domu jest sumą zdarzeń, uczuć i zwyczajów wszystkich domowników, więc mieszkając z kimś, zawsze zdarzają się sytuacje, gdy myślę: zrobiłabym to inaczej. Ale na pewno po zamieszkaniu z Lubym takie myśli nachodzą mnie znacznie rzadziej, w końcu „dobraliśmy się” właśnie dlatego, że wiele nas łączy i na wiele spraw mamy ten sam pogląd (wbrew pozorom, z Rodzicami to nie zawsze tak działa). Najprostszy przykład: prawie nie używamy telewizora. W moim rodzinnym domu było zupełnie inaczej, bo Tata jest wielkim fanem programów publicystycznych i przez to telewizor był włączony praktycznie cały dzień. My z Lubym korzystamy z niego okazjonalnie, a po pilota sięgamy tylko wtedy, gdy faktycznie chcemy coś obejrzeć (a nie po to, żeby „coś leciało w tle”). Muszę przyznać, że ta zmiana ma piorunujący efekt w mojej psychice – czuję się odprężona i spokojniejsza.***
Skutków przeprowadzki w nowe miejsce jest znacznie więcej, ale te wspomniane powyżej to te, które odczułam najsilniej przez pierwsze dwa tygodnie spędzone w naszym mieszkanku. Chociaż przepraszam, powinnam dodać coś jeszcze: w chwili, gdy oddawałam się przyjemności leżenia na kanapie i pisania tego postu (dokładnie: punktu drugiego), otrzymałam wiadomość, że… zostałam ciocią mojego nowonarodzonego siostrzeńca! 😉 Więc to kolejna rzecz, którą mogę dodać do listy, choć pewnie nie jest zbyt oczywista.Jestem jednak ciekawa, jak zmieniło się Twoje życie po przeprowadzce? Komentarze poniżej czekają na Twoje spostrzeżenia 🙂
7