Photo diary: Jesienny weekend w Warszawie
Będąc w Warszawie nie sposób nie obfotografować Pałacu Kultury i Nauki.
Drugiego dnia pobytu zwiedzałyśmy wystawę Titanic odbywającą się w PKiN. To zdjęcie nigdy nie powinno zostać zrobione, o czym zresztą opowiadałam Wam na Facebooku…
Do Warszawy zabrałam ze sobą aż dwie książki i sporo magazynów licząc, że znajdę czas na nadrobienie zaległości czytelniczych. Niestety, czasu jak zwykle nie starczyło na wszystkie przyjemności…
W sobotnie przedpołudnie wybrałyśmy się na Plac Zbawiciela, aby najeść się do syta w mojej ulubionej Charlotte. Jak się wtedy okazało, Warszawiaki w weekendy lubią pospać, bo ulice były puste, a większość kafejek powoli otwierała swoje drzwi dla gości…
Zatrzymałyśmy się w malutkim pokoju przy ul. Mokotowskiej, z wyjściem na bardzo klimatyczne podwórze, będące świeżo po renowacji. Warszawa pięknieje z każdej mojej wizyty na wizytę!
Niedzielne śniadanie w Starbucksie przy Placu Trzech Krzyży. W niedzielę Warszawiacy też śpią długo…
Chociaż termometry oszalały pokazując temperaturę powyżej +23 stopni, to w mieście nie dało się nie zauważyć królującej już jesieni.
Podczas ostatniej wizyty po raz pierwszy udałam się do słynnych ogrodów BUW. Zachwyciło mnie to, co tam zastałam… Niesamowite miejsce, z pewnością warte odkrycia!
Różnorodność roślin w ogrodach BUW jest powalająca, a jesienna aura dodała im jeszcze więcej kolorów. Chyba miałam szczęście, że pierwszy raz trafiłam tutaj właśnie jesienią! Chociaż wiosną pewnie też jest tutaj przepięknie.
***
Warszawę opuściłam z gorączką i bólem gardła, a także kilkunastoma siatkami pełnymi nowych ubrań i akcesoriów na jesień, które teraz z przyjemnością włączam do swojej codziennej garderoby. Dzięki wizycie w stolicy nabrałam nowego wiatru w żaglach i teraz wypływam na szerokie wody pracy, pisania, fotografowania. Potrzebowałam tego krótkiego urlopu, aby nabrać dystansu, wyciszyć się, ale też zainspirować. Oby tej warszawskiej energii starczyło mi na całą jesień. Do następnej wizyty, Warszawo!