
Photo diary: smaczki z IMM Cologne 2017
Photo diary z targów IMM Cologne 2017


Te lampy…! W takiej konfiguracji! CUDO!

Gift shop Vitry budził ogromne zainteresowanie, na tyle, że doczekał się własnego ochroniarza 😉
Te pieseły na środku <3
Tak naprawdę powinnam się najpierw przyznać, że przed wizytą w Kolonii nie ogarniałam w ogóle, co to za firma Vitra… 😉 Obiła mi się kilka razy o uszy ta nazwa, ale dopiero podczas IMM znajomi z TABANDY uświadomili mi, jak wielkie są moje braki w wiedzy 😉 W końcu to właśnie ta firma stoi za jednymi z najciekawszych projektów mebli w historii, włączając w to słynne krzesła Eames, których podróbek jestem dumną posiadaczką (nie kupowałam moich krzeseł z myślą o tym, że to podróbki, bo nie wiedziałam wtedy, że ktoś kiedyś wykonał ich pierwowzór – tak dla sprostowania!).
Szalenie podobały mi się projekty firmy alki. Ciepłe kolory, dużo drewna, dużo klasyki, ale mocno odświeżonej. Bardzo fajne!
Stanowisko marki PETITE FRITURE to mój kolejny faworyt. Wszystkie ich projekty kojarzyły mi się z Alicją w Krainie Czarów – dużo króliczych uszu, luster w dziwacznych kształtach (jak zegary w bajce) i dominacja pastelowych kolorów. Każdy przedmiot, mebel miał w sobie coś wyjątkowego, każdy najdrobniejszy szczegół był perfekcyjnie dopracowany i nadawał sensu całości. Obejrzyjcie sobie więcej ich produktów, myślę, że od teraz będziecie mieć na co oszczędzać pieniądze.
Na targach IMM najbardziej podobał mi się ten efekt zaskoczenia, gdy człowiek spacerując wśród wszystkich stoisk zastanawiał się, na jakie projekty trafi tuż za rogiem… Niestety nie miałam okazji obejrzeć wszystkiego i z pewnością ominęło mnie wiele takich momentów zaskoczenia, ale jeden unikat udało mi się odkryć – firmę, która produkuje designerskie meble i akcesoria dla zwierząt. Drapak na ścianie jako świetna ozdoba, piękne posłania dla psów i kotów, był też wysoki na kilka mini pięter domek dla kota, który w ogóle nie zdradzał swojego przeznaczenia. W ten sposób nawet najbardziej wymagający esteci mogą śmiało kupować zwierzaki, skoro na rynku można kupić akcesoria dla czworonogów będące prawdziwym dziełem branży meblarskiej. Wow!
Pomysł z tym obrazem zanurzonym w farbie spodobał mi się tak bardzo, że planuję coś podobnego zrealizować samej 😉 Proste, a jakie efektowne! Czad!
Ananasowe stoisko pokazywałam Wam też na moim Instagramie.
Piękna komoda!
Mam ogromną słabość do geometrycznych kształtów we wnętrzach, a zwłaszcza do heksagonów (patrz: kafelki w naszych łazienkach), więc projekt tej lampy nie pozostał mi obojętny. Była naprawdę ogromna i robiła piorunujące wrażenie. Co prawda do jej zawieszenia trzeba by mieć pomieszczenie wysokie na dwa piętra, ale chyba warto… 😉
Podczas IMM Cologne 2017 utwierdziłam się w przekonaniu, że drewno to mój ulubiony materiał we wnętrzach.
Kiedyś zieleń była głównym kolorem w moim pokoju, dzisiaj w mieszkaniu mamy jej niewiele (chociaż w sypialni cieszy oko ściana w pięknym odcieniu zielonego). Mam jednak słabość do zielonych akcentów.
Lampa marki Schneid szalenie mi się podobała. Najpierw zobaczyłam ją z daleka, a dopiero po podejściu do stoiska i porozmawianiu z projektantami dowiedziałam się, że ich inspiracją do zaprojektowania lampy była… woda spływająca kaskadami. Rety, jak ja lubię słuchać takich opowieści! Uwielbiam to uczucie, gdy coś zwraca moją uwagę, potem dowiaduję się, jak to powstało i skąd taki pomysł i nagle wszystko staje się logiczną całością, a ja głośno wymawiam zdanie: „Aaaach no tak…!” 😉
***
Co tak naprawdę wyniosłam z IMM Cologne 2017?
Podczas pobytu w Kolonii śmiałam się, że całe szczęście, że trafiłam tam już po remoncie i urządzaniu mieszkania, bo z pewnością wyjechałabym stamtąd z jakimś meblem. Ale to nie żaden konkretny przedmiot utkwił mi w pamięci z tego wyjazdu, ale sama idea. W kwestii ubioru uspokoiłam już swoje dzikie żądze, jak ja to mawiam, czyli potrafię podejmować decyzje zakupowe na chłodno. Zaczynam doceniać marki z wyższej półki i ideę posiadania mniejszej ilości ubrań na rzecz lepszej ich jakości. Urządzając nasze mieszkanko staraliśmy się nie zagracać go zbędnymi przedmiotami i myślę, że udało nam się spełnić tę misję. Ale po targach IMM mam ochotę wnieść do naszych wnętrz więcej przedmiotów z duszą. Kocham nasz stół i łóżko z VOX, uwielbiam naszą komodę, ale oglądając te wszystkie wspaniałe projekty w Kolonii doszłam do wniosku, że takich smaczków u nas brakuje. Oczywiście nie wymienię teraz połowy umeblowania, ale na przyszłość chciałabym wprowadzać do naszych wnętrz takie właśnie osobliwości.
Niech przykładem będzie tutaj lustro ze skazą od PETITE FRITURE, o którym marzy moja koleżanka z TABANDY i które mogłam obejrzeć na żywo podczas targów. Lustro to kosztuje bagatela 398€ i naturalną reakcją jest tutaj okrzyk „ILE?!?!?!”. Tak, to dużo, to bardzo dużo. Ale jeśli takie jest jej marzenie, to myślę, że warto przebiedować i wnosić do swojego otoczenia przedmioty unikatowe, których widok naprawdę sprawia nam radość. I nie chodzi tu o cenę, to tylko przykład. Jeśli marzy Ci się zużyta komoda pamiętająca czasy świetności PRL, taka z pchlego targu, to nie kupuj podobnej z IKEI, tylko chodź po tych targach i szukaj. Może minie miesiąc, może rok, może dwa lata, ale gdy w końcu na nią trafisz, będziesz wiedzieć, że było warto poczekać.
Takich smaczków chcę dla nas, dla naszego mieszkania i to najlepsze wspomnienie, jakie pozostanie ze mną po powrocie z IMM Cologne 2017.
PS. Nie wspominałam w tekście o projektach TABANDY, bo to oczywiste, że mi się mega podobają, ale jeśli jesteście ciekawi, jak na targach zaprezentował się zespół młodych projektantów z Gdańska, odwiedźcie ich Facebook i Instagram (fotki robiłam ja, ha!).