Top
Zastanawialiście się kiedyś, gdzie i kim bylibyście teraz, gdyby ktoś, gdzieś, kiedyś inaczej pokierował Waszym losem? Waszymi zainteresowaniami? Waszymi talentami? Myślałam na ten temat ostatnio całkiem sporo i doszłam do nieco smutnego wniosku: Masz talent? Masz pecha. Ale może po kolei… Jak wiecie, temat ścieżki zawodowej jest dla mnie szczególnie ważny, bo urodziłam się bez powołania i decyzje, które innym przychodzą z łatwością, niemal instynktownie, u mnie zawsze były okupione wielomiesięcznymi rozkminami i zasięganiem rady innych. Wybór profilu kształcenia w liceum, wybór kierunku studiów, wybór katedry dyplomowania i promotora, wybór pracy… Wszystkie je podejmowałam bardzo roztropnie, a i tak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dzisiaj połowa, jeśli nie wszystkie, byłyby zupełnie inne. I z pewnością za kolejnych kilka lat powiem dokładnie to samo o wyborach, których dokonuję teraz. Co zrobić, tak już mam.

Tymczasem za wielką wodą…

Pamiętam, jak jednego wieczoru zrobiliśmy sobie z Lubym maraton Carpool Karaoke z Jamesem Cordenem. Oglądałam kolejne odcinki i marudziłam Lubemu, jak bardzo ubolewam nad tym, że nie potrafię tak dobrze śpiewać, a jednocześnie tak kocham to robić (zwłaszcza za kierownicą!). Mam dobre poczucie rytmu (ktokolwiek widział mnie na parkiecie, może potwierdzić, że nawet za dobre :P) i niezły akcent, więc gdyby nie braki wokalne, niezła byłaby ze mnie piosenkarka! – tak sobie na głos myślałam. I zapytałam retorycznie Lubego, że jak to jest, że taki James Corden, zupełnie niepozorny koleś, tak rządzi jako piosenkarz, a ja tak rwę się do śpiewania i nic? To samo jest z gośćmi, których zaprasza – wielkie gwiazdy muzyki, co jedna, to młodsza, wszystkie wyciągające ze swojego talentu ile tylko się da. Luby powiedział wtedy coś, co niby wiedziałam wcześniej, ale nagle stało się dla mnie takie oczywiste – bo nie żyjemy w kraju takim jak USA czy Wielka Brytania, gdzie talenty są wspierane, a dzieci faszerowane hasłami o tym, że mogą wszystko. I tak, to jest trochę naiwne podejście, ale właśnie dlatego takie Stany Zjednoczone rządzą w sporcie, kulturze i ogólnie we wszystkim (przez to i przez kasę, którą mają w swoim narodowym skarbcu i którą pompują w edukcję). Nie łudzę się, że w USA zrobiliby ze mnie wielką gwiazdę estrady (chociaż z drugiej strony nawet Mandaryna koncertowała dla szerokiej publiczności, więc czemu by nie…?), ale uważam, że ten sam schemat dotyczy wszystkich innych talentów, jakie tkwią ludziach.

Z talentami u dzieci jest jak z nieoszlifowanymi diamentami

Potrzeba czasu i wsparcia innych, aby wykształcić prawdziwego geniusza. Tę ważną rolę powinni odgrywać nauczyciele. Moja Mama do dzisiaj powtarza, że na moim talencie pisarskim odkryła się tylko jedna polonistka. Chociaż pisałam od dziecka, brałam udział w szkolnych konkursach i nawet je wygrywałam, tak szczerze, od serca o moim darze wypowiadała się tylko ta jedna pani, która uczyła mnie polskiego zaledwie przez jedną klasę gimnazjum. Nie było jej zatem dane poświęcić mi więcej czasu i gdyby nie moje samozaparcie i konsekwentne realizowanie pasji, kto wie, czy dzisiaj pisałabym tutaj dla Was. A przecież jest tak wielu zdolnych, którym tego samozaparcia brakuje. I co wtedy dzieje się z ich talentami? Wydaje mi się, że problem braku wsparcia talentów dotyczy zwłaszcza tych artystycznych – śpiewu, tańca, rysunku, projektowania czy fotografowania, bo ta sfera edukacji szczególnie w Polsce kuleje. Czy ktoś z Was pamięta lekcje plastyki ze szkoły? Ja nie. A matematyki? Biologii? Doskonale. Kółek zainteresowań o tematyce innej niż nauki ścisłe czy polski też niewiele było w moich szkołach. Czasem zastanawiam się, jak wyglądałaby nasza polska scena artystyczna gdyby przed laty inaczej pokierowano systemem edukacji?

“Nie mogę i już”

Jest coś innego poza pisaniem, do czego zapałałam ogromną miłością, a czego nikt nigdy nie wychwycił. I to nie tak, że mam o to do kogokolwiek pretensje. Ja sama nie do końca byłam świadoma, że coś takiego we mnie drzemie, bo w dzieciństwie nie miałam jak się o tym przekonać. A mówię oczywiście o fotografii. W tej dziedzinie zawsze byłam nieśmiała i zawsze czułam się niepewnie. Na zajęciach plastyki o zdjęciach nie mówiło się wcale, nikt też w moim otoczeniu nie organizował koła zainteresowań o takiej tematyce. W rodzinie również zabrakło kogoś z wykształceniem plastycznym, więc nie miałam absolutnie żadnej szansy, aby wcześnie zacząć szlifować swój diament. Do tego doszło jakieś wewnętrzne przekonanie, że fotografia to dziedzina dla wybranych, że owszem, mogę sobie robić te zdjęcia, ale prawdziwym fotografem nigdy nie będę. Nie mogę i już.

Ale ostatnio coś się zmieniło

Poczułam się tak, jakby ktoś zlikwidował granicę, którą sama sobie ustawiłam w swojej głowie. Nagle nabrałam odwagi, aby szczerze i otwarcie nazwać siebie fotografem. W końcu definicja „fotografa” w żaden sposób nie wyklucza mojej kandydatury na to stanowisko, więc czemu by nie? Postanowiłam zapisać się również na kurs fotografii, pierwszy raz w życiu, po wielu latach zastanawiania się, czy warto. I wybrałam kurs nie byle jaki, bo Sztuka Fotografowania to nie jest typowa szkoła z zaliczeniami, egzaminami i wkuwaniem regułek. To cykl warsztatów z najlepszymi polskimi artystami i fotoreporterami. Gdy tylko dowiedziałam się o tej inicjatywie, od razu poczułam, że to jest ta iskra, której potrzebuję. Nauka technicznej strony zdjęć zawsze mnie zniechęcała, ale rozmowy o fotografii, oglądanie i omawianie prac innych – to daje mi najwięcej. Inspiracja, to okropne, wyświechtane słowo, jest w moim przypadku najskuteczniejszą metodą nauki. No i wyobraźcie sobie mój stres, gdy w harmonogramie pierwszego spotkania ujęto… przegląd prac uczestników. Rety, jak ja się bałam. Siedziałam przed komputerem i godzinami przeglądałam zdjęcia, które ewentualnie nadałyby się do pokazania profesjonalistom. Co innego robić fotki na Insta, co innego publikować je na blogu, ale wrzucić je do folderu „Moje portfolio” i pokazać mistrzom tej dziedziny? Ja tak w ogóle mogę? Ale przemogłam się i zaprezentowałam wybrane fotografie z mojego opasłego archiwum. Wyobraźcie sobie, co poczułam, gdy reakcją prowadzących zajęcia były słowa „piękne zdjęcia!”. Do dzisiaj dźwięczą mi w uszach 🙂

Jakich wyborów dokonałabym teraz?

W świetle tych wszystkich dzisiejszych rozważań, którymi się z Wami dzielę, a którym poświęcam czas w ostatnich tygodniach, zastanawiam się, gdzie i kim byłabym teraz, gdyby ktoś kiedyś wychwycił moją pasję do zdjęć? Gdybym trafiła na takiego samego pasjonata, z którym dzieliłabym swoje zainteresowania i od którego czerpałabym inspirację, czy wybrałabym tę samą klasę w liceum? Tę samą uczelnię, kierunek studiów? Nie mogę nikogo winić i do nikogo mieć pretensji. Nie jestem jak James Corden, nie urodziłam się w USA, w szkole nie kładli mi do głowy, że mogę być kim zechcę. W sumie nie wiem, co mi kładli poza regułami matematycznymi i zasadami ortografii. Może naprawdę to działa tak, że “Masz talent? Masz pecha”? Niezbyt to pocieszająca perspektywa. Lubię jednak myśleć, że nie odkryłam w sobie talentu za późno, tylko w sam raz. Być może miałam szansę szlifować swój diament od dzieciństwa, ale czy użalanie się nad sobą teraz, w wieku lat 26, pozwoli mi nadrobić stracone lata? Raczej wątpię. Więc trzymam się myśli, że to jest ten czas, to jest ta chwila, jestem dokładnie taka, jak miałam być i wiem to, co miałam wiedzieć. A teraz mogę zebrać to wszystko do kupy i wykorzystać najlepiej jak potrafię. Może i miałam pecha, może ma go większość dzieci i młodych ludzi w tym kraju, ale mam też dwie nogi, dwie ręce i głowę pełną pomysłów, co zrobić z tym wszystkim teraz, dzisiaj.

Mój coming out

A żeby nie było, że jestem gołosłowna – zapraszam Was do obejrzenia mojego portfolio fotograficznego 🙂 Odważyłam się w końcu na coming out i postanowiłam otwarcie powiedzieć światu – jestem fotografem! Stworzyłam nową markę, z nową energią, nowymi pomysłami. Nie wiem, dokąd mnie to zaprowadzi, ale nie mogę się doczekać, aż się tego dowiem. Moje zdjęcia możecie obejrzeć tutaj: kroniki.studio Zapraszam Was również na FacebookaInstagram i Pinteresta. A będzie tego więcej 🙂 Mam nadzieję, że dodałam komuś z Was odwagi i że również spróbujecie zawalczyć o drzemiące w Was diamenty. Nieważne, ile czasu straciliście, ważne, ile dacie go sobie teraz. Trzymam za Was kciuki!

Zdjęcie główne zrobił mi kolega z kursu, Maciek. Tutaj więcej jego zdjęć.

0