
Tu się pracuje!
Niedawno dzieliłam się z Wami inspirującymi zdjęciami biurek, gabinetów i pomysłami na zorganizowanie sobie przestrzeni do pracy (post Podsumowując). Od dłuższego czasu odczuwałam ogromną potrzebę na uporządkowanie i swojego „biura” – chociaż w moim przypadku ogranicza się ono jedynie do blatu i kilku szuflad, jako że uczę się, pracuję, śpię i odpoczywam w tym samym pomieszczeniu, jakim jest mój pokój. Uważam zatem, że zorganizowanie tych kilku metrów kwadratowych w sposób funkcjonalny, a jednocześnie estetyczny jest niezłym wyzwaniem – a ja kocham wyzwania, o czym często wspominam:) Poza tym z mlekiem matki wyssałam smykałkę do urządzania wnętrz, kocham to robić, średnio raz na kwartał dokonuję mniej lub większej przemiany w moim pokoju (poprzednio padło na toaletkę, której nigdy nie miałam, a której nadal nie mam, ale udało mi się ją chociaż w małym stopniu „wykreować” na okiennym parapecie).
Poprzednio pokazywałam Wam, co mnie inspiruje, dzisiaj mam nadzieję zainspirować Was:)
Ale zacznijmy od stanu sprzed…

- maksymalne ograniczenie przedmiotów stojących trwale na biurku
- uporządkowanie wszystkiego
- stworzenie sobie przestrzeni sprzyjającej twórczej pracy!

Kilka faktów na temat mojego odmienionego miejsca pracy…
Jestem zachwycona pomysłem, aby całe biuro zawiesić na ścianie – gdybym mogła, powiesiłabym też krzesło i biurko, aby zwiększyć miejsce na podłodze;) Jeśli borykacie się z problemem bałaganu w pokoju, montowane na ścianach szyny z pojemnikami mogą Was od niego wybawić, zaręczam. Montaż ich jest banalnie prosty (zwłaszcza, gdy włączysz w to swego Lubego, jak ja), a efekt moim zdaniem wręcz spektakularny – mam teraz wokół siebie tyle miejsca, że mogłabym je sprzedawać na metry. Ba, na kilogramy!
Przy okazji tego ostatniego zdjęcia na uwagę zasługuje szklana tablica do pisania z Ikei, którą uważam za absolutny hit – rzadko trafia się na tablice do pisania markerami, które same w sobie są ŁADNE i stanowią ozdobę, a tej się to udało!
Z patentu, który widzicie w lewym górnym rogu kolażu, jestem szczególnie dumna. Co zrobić, aby stara korkowa tablica nabrała nowoczesności i wpasowała się w surowe, czarno-białe klimaty? Kupić pasujący do wnętrza materiał i obkleić nim ów tablicę!:)
No i jeszcze kilka słów o wspomnianym wcześniej „początku nowej ery”…
Chyba się jeszcze nie chwaliłam, że nowa era nastała kilka tygodni temu, przy okazji zakupu ultrabooka Sony Vaio (tak, jeszcze można je kupić, chociaż Sony oficjalnie już ich nie produkuje). Mija czwarty tydzień mojego użytkowania i z każdą chwilą jestem coraz bardziej zachwycona. Lekki, wydajny, szybki, ŁADNY (<3), w pełni funkcjonalny (ma nawet aparat skanujący zdjęcia do otwartego dokumentu, gotowego do edycji tekstowej). Z początku w planach było przejście na Mac’ową stronę mocy, ale z perspektywy czasu mega się cieszę, że mój Luby jest takim oponentem tej strony, co skłoniło mnie do poszerzenia obszaru poszukiwań… No i niewątpliwie swój udział w tym udanym zakupie miała koleżanka z roku, która w ciągu godzinnego wykładu przekonała mnie, że dotykowy ekran naprawdę jest przydatnym unowocześnieniem, a nie tylko zbędnym gadżetem, jak wcześniej sądziłam. Przeglądanie stron w trybie tabletu lub wyświetlacza jest tak wygodne, że przez kilkanaście dni zupełnie odzwyczaiłam się od klasycznej formy laptopa. No i ma rysik! To już totalny odjazd!:)
Jeśli ktoś z Was poszukuje aktualnie nowego komputera, z ręką na sercu mogę polecić mu Sony Vaio Multiflip 13,3”.
Mam nadzieję, że ta rearanżacja wesprze mnie w zbliżających się styczniowych bojach, ale póki co może po prostu stanowić miły dla oka widok podczas zbliżających się Świąt. Jaram się tym widoczkiem tak bardzo, że chyba w Wigilię nie zasiądę do stołu, tylko do biurka. A jeśli na dodatek uda mi się wszyskie 12 potraw zawiesić na ścianie, żeby nie zajmowały miejsca na blacie, to będę już totalnie ukontentowana! <3