Top

Kontrowersyjna, jak się okazuje, reklama gdańskiego Fashion House, która stała się powodem do wszczęcia buntu przez spore grono internautów, skłoniła mnie do przemyśleń na temat mojego wartościowania metek. 

Spot reklamowy do odsłuchania tutaj.

Specjaliści od mark(i)etingu Fashion House postanowili nawiązać do tych przykrych sytuacji z dzieciństwa, w których dziecko oceniane jest przez rówieśników przez pryzmat tego, jak bardzo markowe są jego ubrania, obuwie czy zabawki. Pomysł odwołania się do tych emocji może i trafny, ale nie czarujmy się – ten spot reklamowy aż prosił się o to, aby rodzice rozpoczęli krucjatę przeciwko centrum handlowemu. Wcale im się nie dziwię, bowiem do emocji można odwołać się w dużo bardziej poprawny politycznie sposób aniżeli sugerować wszem i wobec, że dziecko bez halówek Adidasa i bez polo Pumy jest mniej wartościowe i nie należy mu się nawet miejsce na boisku podczas lekcji W-F (!!!). Dodać do tego słowo „łajza“, jakim został określony chłopiec w reklamie, i mamy totalny fakap po stronie Fashion House.

Chyba każdy z nas był kiedyś w podobnej sytuacji, kwestia tylko naszego podejścia do sprawy. Jeśli o mnie chodzi, nie przypominam sobie chwili w życiu, gdy moje poczucie wartości było zaniżone ze względu na niewłaściwe logo na bucie czy koszulce. Ani w podstawówce, ani w gimnazjum, które jest chyba siedliskiem najgorszych wspomnień (akurat nie u mnie, ale z reguły tak jest), w liceum tym bardziej, a studia to już w ogóle inna bajka… W żadnym z tych etapów mojego życia nie czułam się gorsza bo ktoś zwrócił uwagę na moje niemarkowe rzeczy. Było tak nawet wtedy, gdy w podstawówce, jak na Siedlce przystało, szalałam w halówkach z czterema paskami, kupionych za równe 30 zł w sklepie typu „absolutely NO NAME“. A byli tacy, którzy się tego czepiali, miałam ich jednak w głębokim poważaniu.

Czasy się oczywiście zmieniły, bo teraz często sięgam po rzeczy markowe, ale głównie ze względu na to, że ich zakup przyniesie mi określone korzyści. Nie oznacza to wcale, że widząc kogoś w halówkach z czterema paskami wybuchnę gromkim śmiechem i zbesztam go od czubka głowy aż po koniec dużego palca u stopy – każdy ma prawo do własnych wyborów zakupowych. Dla mnie „metka“ nie jest wyznacznikiem statusu społecznego, a raczej stylu ubioru lub ogólnie życia. Istnieją ludzie ubodzy, inwestujący swoje skromne fundusze wyłącznie w rzeczy oryginalne, a są też tacy, którzy na brak środków narzekać nie mogą, a jednak zaopatrują się wyłącznie w rzeczy dalekie od markowych. Co w tym złego?

Wydaje mi się, że ci, którzy oceniają innych po ilości znanych logo na ubraniu czy sprzęcie elektronicznym, sami są kompletnie nieświadomi swoich wyborów zakupowych. Jeśli wyposażają się wyłącznie w markowe rzeczy i tego bezwzględnie oczekują od otoczenia, to znaczy, że nie kupują w danej chwili butów, bluzy czy komputera. Oni kupują iluzoryczną wartość dodaną do swojego ego. Chcą sobie dodać, powiększyć czy przedłużyć tu i ówdzie i myślą, że zapewnią im to trzy paski lub charakterystyczna „łyżwa“. Kompletnie brak im świadomości zakupów, są zwykłymi, prostymi „meciarzami“.

To, że w poprzednim poście postawiłam znak równości między nowym komputerem a nową jakością życia, nie czyni ze mnie meciary – bo moje wybory zakupowe są w pełni świadome. Sięgam po droższą, markową rzecz gdy mam pewność, że przyniesie mi odpowiednie, wymierne korzyści. Jeśli jednak wiem, że te same benefity ma towar „bez metki“, nie zawaham się go zakupić. Rzeczona metka nie jest dla mnie sposobem na zatuszowanie niskiego poczucia wartości i dodanie sobie czegoś do mojego ego – świadomie po nią sięgam, ponieważ odpowiada w danej chwili moim sprecyzowanym potrzebom. Tymczasem rasowi meciarze, których archetypem posłużono się w reklamie Fashion House, nie mają tej świadomości i na oślep kupują markowe produkty, bez rozeznania, czy faktycznie są im potrzebne i czy ich posiadanie ma w ich przypadku jakikolwiek sens.

Zawsze gardziłam meciarzami i gardzić będę nadal. W swoim zaślepieniu są tak bezczelni, że aż śmieszni – w ich mniemaniu człowiek bez „łyżwy“ jest gorszej jakości i zasługuje wyłącznie na potępienie. Nie widzą jednak, co stoi za ich stosem markowych koszulek, butów, zegarków itp. – pustka, totalna pustka. I kto tu jest łajzą?

Zdjęcie na licencji CC: link