Top
Cała prawda o mieszkaniu w starym budownictwie
Wśród pytań, jakie ostatnio zadano mi na temat naszego mieszkanka, pojawiło się to dotyczące wyboru lokum: stare czy nowe budownictwo? W zasadzie jest to pierwsza i chyba najważniejsza decyzja, otwierająca całą mieszkaniową przygodę. Muszę przyznać, że dziękuję niebiosom za to, że w naszym przypadku dokonały wyboru za nas – ileż mniej mieliśmy dzięki temu roboty! Wiem jednak, że wiele osób boryka się z tym dylematem i dlatego przykro mi stwierdzić, że nie mam pojęcia, co bym na ich miejscu wybrała. ALE, chociaż kompletnie nie orientuję się w temacie zakupu własnego “m” od dewelopera, to na pewno jestem w stanie spojrzeć na problem od tej drugiej strony. A więc oto i ona – cała prawda o mieszkaniu w starym budownictwie. Dla uściślenia dodam, że nasze mieszkanko mieści się w dwudziestoletnim bloku wybudowanym w jednej z gdańskich dzielnic. Nie jest to zatem taki zupełnie stary budynek, ale na pewno daleko mu do tych ślicznych osiedli, które rosną w miastach jak grzyby po deszczu. Nasz blok nie jest ani urodziwy, ani nowoczesny (chociaż kiedyś to osiedle uważałam za najpiękniejsze w całym mieście; kiedyś czyt. w latach 90.), ani nawet docieplony (od strony południowej raczej nieprędko się tego doczekamy). Oczywiście nie narzekamy i naprawdę jesteśmy niezwykle ukontentowani i lokalizacją, i samym mieszkankiem (zwłaszcza odkąd remont oficjalnie dobiegł końca). Myślę, że dostrzegamy zarówno plusy, jak i minusy mieszkania w starym budownictwie. Jeśli jesteście nieszczęśnikami, którym przyszło dokonywać trudnego wyboru pomiędzy nowym a starym mieszkaniem, usiądźcie wygodnie i pozwólcie, że powiem Wam, jaka jest ta cała prawda o mieszkaniu w starym budownictwie. Mam nadzieję, że dzięki niej ciężar decyzji zmniejszy się chociaż minimalnie.

PLUSY MIESZKANIA W STARYM BUDOWNICTWIE

1. Wiesz, co kupujesz

To moim zdaniem najważniejsza zaleta mieszkania w starym budownictwie – dokładnie wiesz, za co płacisz. Wybierając lokum od dewelopera, bardzo często kupuje się kota w worku, bo w chwili podpisywania umowy nie wylano jeszcze fundamentów. Nie jest to oczywiście reguła, ale patrząc na przypadki naszych znajomych – wszyscy oni wybrali mieszkania, które powstaną dopiero za kilka lat. Niby to normalne i “wszyscy tak robią”, ja jednak jestem typowym macantem, nim zapłacę chcę “towar” obejrzeć, dotknąć, kopnąć (żeby sprawdzić, czy się nie rozleci, wiadomo). Decydując się na kupno starszego mieszkania, takie dokładne oględziny są możliwe i uważam to za szalenie istotne.

2. Wszystko, co miało się rozlecieć, już się rozleciało

Inną cenną zaletą jest fakt, że stary budynek już osiadł, ściany które miały pęknąć już pękły, to co miało się rozlecieć – już się rozleciało. Oglądając lokum przed zakupem możemy sprawdzić, co w nim zaszło do tej pory, gdzie widoczne są spękania, gdzie skrzypi podłoga, a gdzie drzwi. Tymczasem biorąc mieszkanie od dewelopera, wszystko to dopiero przed nami i tak naprawdę nigdy nie wiadomo, czy nie oberwie nam się kawałek sufitu.

3. Zabudowa starszych osiedli daje więcej swobody

Kolejna ważna dla mnie zaleta naszego mieszkanka, a raczej całej dzielnicy – bloki są rozstawione szeroko, ale na tyle wąsko, że żaden nowy już się nie wciśnie. To idealna sytuacja. Dobrze, może elewacje nie są tak ładne jak na nowoczesnych osiedlach, ale mamy ten komfort, że za oknem widzimy coś więcej niż tyłek sąsiada z naprzeciwka. Gdy odwiedzam znajomych mieszkających w nowej zabudowie, zawsze ze zgrozą patrzę na budynki oddalone od siebie o kilka metrów. Mieszkanie w bloku nigdy nie gwarantuje pełnej prywatności, ale mieszkając w nowym budownictwie tej prywatności nie ma się wcale (chyba, że zainwestujemy w wypasiony apartament, odpowiednio zdystansowany względem reszty świata). Zbyt szeroko rozstawione bloki też nie są bezpieczne, bo istnieje ryzyko, że z czasem dobudują coś nowego, więc kupując mieszkanie warto dokładnie przyjrzeć się planom zagospodarowania przestrzeni (i możliwościom realizacji tych planów).

4. Wyższa jakość materiałów użytych do budowy

To oczywiście nie jest do końca prawda, bo kupując mieszkanie w starej kamienicy sprzed wojny w ścianach można odkryć całe kolonie dziwnych żyjątek, nie wspominając o grzybach, pleśni, azbeście itp., jednak budownictwo kilkunastoletnie (lub dwudziestoletnie, jak nasze) zazwyczaj może się pochwalić solidną konstrukcją. Gdy trwał remont i ekipa odnawiała wszystkie ściany naszego mieszkanka, panowie remonterzy chwalili konstrukcję budynku.Współczesne budownictwo mieszkaniowe pustakami stoi, tymczasem my żyjemy otoczeni solidną cegłą. I tu nie chodzi o lans “mam cegłę w ścianie, BEAT IT!”, ale przede wszystkim o akustykę – chociaż żyjemy wśród wielu rodzin, żadnej z nich nie słyszymy (a jeśli słyszymy, to minimalnie). Od bliskich, którzy zdecydowali się na lokum z rynku pierwotnego, często słyszę narzekanie na to, że słyszą i chrapiącego sąsiada, i napaloną sąsiadkę. Trochę to przykre…

5. Wiesz obok kogo zamieszkasz

Wprowadzając się do mieszkania w starym budownictwie, zazwyczaj jesteś w stanie ocenić, kogo będziesz codziennie mijać na klatce. Jeśli tego nie wiesz, zawsze możesz podpytać obecnych właścicieli lokum albo zrobić research wśród znajomych, a nawet w internecie. Natomiast kupując “m” od dewelopera w chwili, gdy budynek nie ma jeszcze fundamentów, trudno przewidzieć, kto zamieszka obok. Czy młode małżeństwo? Czy upierdliwa starsza pani? A może właściciel wynajmie je studentom? Oczywiście, sąsiedzi się zmieniają, ludzie się wyprowadzają i wszystko może się wydarzyć również w mieszkaniu ze starego budownictwa, ale nie czarujmy się – w chwili zakupu starego “m” jesteśmy w stanie dokładniej ocenić ryzyko trafienia na upiornego sąsiada. Cała prawda o mieszkaniu w starym budownictwie

MINUSY MIESZKANIA W STARYM BUDOWNICTWIE

1. Stare instalacje = wyższe koszty remontu

Moja siostra remontując swoje mieszkanie z rynku wtórnego musiała wymienić całą instalację elektryczną. Możecie sobie wyobrazić, ile to kosztuje. Nas szczęśliwie ta przygoda ominęła, chociaż pan majster ostrzegał, że za kilkanaście lat i tak musimy się liczyć z takim wydatkiem. Ale niezależnie od tego, czy w mieszkaniu zastanie się instalację aluminiową czy już miedzianą, koszty wyremontowania starego mieszkania zawsze będą wyższe niż przy zabudowie od nowa – chociażby ze względu na to, że trzeba wyburzyć poprzedni wystrój, zerwać podłogi, tapety, kafle… To wszystko kosztuje czas i pieniądze.

2. Dziwny układ mieszkania

Nie jest to reguła i tak samo może się wydarzyć w nowym budownictwie, ale zauważyłam, że starsze mieszkania często mają przedziwny układ pomieszczeń. Albo przedpokój jest nieproporcjonalnie duży albo kuchnia ma kształt wagonu (długa i bardzo wąska) albo trafiają się pokoje przechodnie (najgorzej!). W przypadku “m” od dewelopera takie sytuacje są rzadsze, bo projektuje się według nowoczesnych standardów i niewątpliwie jest to duża zaleta.

3. Krzywe ściany, wszędzie krzywe ściany!

To największa wada naszego mieszkanka według mojego Lubego 🙂 Ja osobiście w ogóle tego nie zauważam, ale podobno ściany w naszym mieszkanku są baaardzo krzywe i bez obkładania ich karton gipsem raczej nic się z tym nie zrobi. Jeśli masz uczulenie na takie krzywizny, mieszkanie w starym budownictwie możesz sobie darować.

4. Wystające ze ścian rury

Kolejna wada naszego mieszkanka – wszędzie, gdzie to tylko możliwe, widoczne są rury. W kuchni mamy rurę idącą przez całą długość ściany (około 5 metrów) i nic nie można z nią zrobić. To samo w salonie, sypialni, biurze… Podczas remontu architektka proponowała nam zabudowanie rur karton gipsem, jednak uznaliśmy, że nie przeszkadzają nam one aż tak bardzo i postanowiliśmy odpuścić sobie dodatkowego kłopotu. Jak na razie nie żałujemy tej decyzji, chociaż przyznaję, że widok tego żelastwa do najpiękniejszych nie należy.

5. Brzydkie klatki schodowe

Nad tym z kolei ja bardzo ubolewam… Bardzo zazdroszczę znajomym tych pięknych klatek schodowych, z ładnymi kaflami (a nie kamieniem jak z nagrobka), gładkimi ścianami w eleganckich kolorach, a nawet dekoracjami ścian czy obrazami. U nas, jak to bywa w starym bloku, króluje farba emaliowa, dziury w ścianach, okropny kamień pod stopami i, o zgrozo, te obrzydliwie kwiatki z czasów PRL, które ludzie nie wiedzieć czemu chętnie wystawiają na klatki. Gdy wprowadzaliśmy się do mieszkanka, przy naszych drzwiach wisiała okropna kokarda, którą ktoś uznał za dekorację (wtf?) i zawiązał wokół rury grzewczej. Oczywiście była to pierwsza wyrzucona przeze mnie rzecz. W ogóle zauważyłam, że w starym budownictwie ludzie chętnie “dekorują” klatki w bardzo osobliwy sposób. Być może gdyby ktoś zadbał o ogólny wystrój klatek, mieszkańcy nie próbowaliby bawić się w dekoratorów, ale dopóki spółdzielnia nie zainwestuje w gruntowny remont, muszę się pogodzić z tym pseudo artyzmem.

***

I jak, pomogłam choć trochę? Mam nadzieję, że tak. Jeśli chcesz coś dodać – śmiało pisz w komentarzu, jestem ciekawa, na co ja nie zwróciłam uwagi. Swoją drogą – może jesteś zdecydowanie przeciwko staremu budownictwu? Chętnie przeczytam stanowisko drugiej strony, czyli tych, którzy zdecydowali się jednak na zakup prosto od dewelopera. To może być burzliwa dyskusja. Pamiętaj, komentarze czekają poniżej 🙂