Top

Nie żałuję żadnego przespanego poranka ani nawet popołudnia. Żadnej zarwanej nocy, żadnego chodzenia spać nad ranem albo i rano. Żadnej popołudniowej drzemki, ale też żadnego niedospania. Nie żal mi żadnego nocnego powrotu do domu albo nocy poza nim. Żadnego wyjścia ze znajomymi na miasto, żadnego spotkania u nich.

Nie żałuję żadnego niezrobionego projektu, raportu ani opracowania. Żadnego nienapisanego rozdziału pracy magisterskiej, żadnego nieskończonego konspektu. Żadnego nienauczonego prawa statystycznego, żadnego prawdopodobieństwa, żadnej Statistici ani żadnego iGraphx’a.

Nie żałuję żadnego zjedzonego pierniczka alpejskiego. Ba, gdybym miała ich więcej, zjadłabym drugie tyle. Nie żal mi pochłoniętych orzechów, zwłaszcza laskowych. Ani kolejnej porcji masła orzechowego, którą zjadłam przez tę przerwę świąteczną. Nie żałuję zjedzonej czekolady, lindorów ani rafaello, również żelków Nimm2 w wersji świątecznej. Żadnego wchłoniętego kawałka ciasta – makowca, tortu makowego ani sernika królewskiego.  Ani tego, że na samo wspomnienie tych frykasów ślinianki pracują mi teraz jak oszalałe.

Nie żałuję żadnego obejrzanego filmu – w telewizji, internecie, na DVD ani w kinie. Żadnego obejrzanego odcinka serialu, chociaż trafiałam na same powtórki, znane mi bardzo dobrze. Nie żal mi również zagranych partyjek gry planszowych – Sabotażysty, Dixita i innych.

Nie żałuję żadnego popołudnia, gdy pomimo zaplanowanych “robót” robiłam nic. Tak samo nie żałuję podobnych wieczorów, bo i takie się trafiały. Nie żal mi żadnej wygranej misji w Age of Empires – w końcu koloniści też mają swoje prawa i obowiązki, coś robić muszą, a i sterować nimi trzeba. No przecież!

Nie żal mi nieprzeczytanych książek, które celowo zaplanowałam sobie na tę przerwę świąteczną – tłumaczę sobie, że zostawiam je sobie na deser (tj. luty). Nie żal mi nieprzejrzanych czasopism, które leżą w gazetniku nietknięte od połowy grudnia, chociaż zakupiłam je z myślą o nieprzerwanej lekturze w święta.

Nie żal mi tego, że nie rozesłałam nikomu życzeń świątecznych. Nie żal mi, że nie na wszystkie odpowiedziałam. Ani że nie napisałam noworocznych smsków do bliskich. Sorry, ale naprawdę nie starczyło mi czasu ani sił.

Generalnie żałuję tylko jednego – że od jutra wszystkie moje grzechy przestaną być możliwe. Najbliższe tygodnie spędzę na zapierniczaniu ile tylko się da i tego bardzo, bardzo żałuję. Ze wszystkich moich okołoświątecznych grzechów w pełni się rozgrzeszyłam. Nie postanawiam sobie żadnej poprawy, bo nie będzie ku temu sposobności. A dlaczego? Otóż wczoraj, przebimbując kolejny wieczór w towarzystwie Lubego, uświadomiłam sobie, że końca dobiega moja ostatnia przerwa świąteczna w życiu. Przez ostatnie dni co rano motywowałam się do pracy – projekt, praca, projekt, praca. I szukając idealnej wymówki, wpadłam na taką, z jakiej nie zdawałam sobie sprawy – że oto jest ostatnia przerwa zimowa w nauce, bo w tym roku ową naukę kończę. W tym roku w grudniu ilość dni wolnych zależeć będzie tylko od tego, czy dostanę urlop lub (w przypadku bezrobocia) od tego, czy znajdę sobie zastępstwo w kolejce do pośredniaka.

Dlatego właśnie nie żałuję ani jednej minuty tych Świąt i całego wolnego czasu jaki miałam, a jaki wykorzystałam w mało produktywny sposób. Chociaż gdy tak czytam moje “nie żałuję” dochodzę do wniosku, że działo się bardzo dużo – tyle zjedzonego bigosu, tyle makowca, tyle czekolady… To musiały być długie ferie, ale żadne nigdy nie są zbyt długie.

Od jutra jestem już grzeczna (nie mylić z “grzeszna”).

150105_niczego1

150105_niczego2

150105_niczego3

150105_niczego4