Top

Podobnie jak w ubiegłym miesiącu, również na koniec maja postanowiłam przejrzeć nabyte lub otrzymane w ostatnich 30 dniach rzeczy i wyłonić listę największych przebojów, czyli szlagierów. Niektóre urodzinowe prezenty nie znalazły się w poniższym spisie, a to dlatego, że nie miałam jeszcze okazji wystarczająco często ich przetestować, aby wyrobić sobie o nich opinię. Podobnie zakupione pod koniec maja nowe kosmetyki (nie ma to jak przecena -50% na całą markę <3) nie widnieją wśród tych szlagierów, ale obiecuję, że jeśli okażą się skuteczne, na pewno wspomnę o nich w poście o przebojach czerwca 🙂 No to lecimy!

Malinowa pościel z Ikei

Jest tak słodziutka, że postanowiłam wykorzystać ją jako tło do wszystkich zdjęć z tego postu 🙂 To jeden z urodzinowych prezentów, który sprawił mi przeogromną radochę. Idealnie wpasowuje się w kolorystykę mojego pokoju, a dzięki motywowi malin wprowadza powiew lata, tak bardzo, bardzo przeze mnie upragnionego 🙂 Po kilku przespanych w niej nocach mogę powiedzieć, że zapewnia sen równie słodki, co maliny! <3

Płyta “3” Domowych Melodii

150531_szlagiery2

Występ Domowych Melodii w Teatrze Szekspirowskim był tematem innego wpisu i przy okazji chciałam wspomnieć o nabytej po koncercie płycie zespołu, ale postanowiłam się wstrzymać i zachować ją na listę szlagierów, poświęcając tym samym nieco więcej uwagi, na którą absolutnie zasługuje. W życiu nie widziałam piękniejszej oprawy płyty. Okładka oraz wnętrze jest po prostu małym arcydziełem. Na początku byłam przekonana, że lista piosenek na odwrocie została zapisana ręcznie (!), jednak później wybadałam sprawę i jest to jednak druk, co absolutnie nie ujmuje całości – w końcu liczy się to, że odniosłam takie, a nie inne wrażenie! Zachwyt nad zewnętrzną częścią opakowania szybko osłabł, ponieważ zajrzałam do środka… Dwie płyty schowane są w małe, papierowe kopertki, a pomiędzy nimi na papierowych stronniczkach znajdują się teksty wszystkich piosenek. Nie są to jednak zwykłe stronniczki, ponieważ wyglądają jak żywcem skserowane z osobistego notesu muzyków. Przekreślenia, własnoręczne obrazki, błędy ortograficzne poprawione pogrubionym pismem – cudo! Jestem totalnie zakochana w tym wydaniu płyty Domowych Melodii, która to towarzyszy mi w codziennym przygotowaniu do wyjścia z domu od dobrych dwóch tygodni <3 Dodam jeszcze, że krążek wraz z cudnym opakowaniem sprzedawany jest… w torebce śniadaniowej, a całość muzycy produkują ręcznie w specjalnej pracowni, a nie produkują za pośrednictwem wielkich koncernów muzycznych. Czy może być coś piękniejszego?! Zamieszczam więcej zdjęć, koniecznie kliknijcie, aby je powiększyć!

150531_szlagiery3150531_szlagiery5150531_szlagiery6150531_szlagiery4

Ananasowy iPhone case

W pierwszym roku posiadania iPhone’a miałam manię kupowania różnych etui – niektóre w miarę proste, inne kompletnie zwariowane, raczej ładne, niż praktyczne. W końcu trafiłam na case idealny, który zakupiłam w Parfois na przecenie. Jest bardzo prosty, wygodny, świetnie chroni telefon – już nie wstrzymuję oddechu, gdy ajfon spada mi na podłogę, niezależnie od rodzaju podłoża 😉 Pokusa zakupu jakiegoś fancy etui szybko przestała mi doskwierać, aż tu nagle kilka tygodni temu odkryłam case ananasa w H&M… Chodziłam wokół wieszaka z nim dobrych kilkanaście minut, ale ostatecznie stwierdziłam, że wolę postawić na wygodę i funkcjonalność, aniżeli kaprys. Dotąd bowiem wszystkie większe case’y okazywały się wyłącznie ładne, w żadnym wypadku nie stanowiły dobrej ochrony dla telefonu. Ostatecznie ananasowe etui dostałam na urodziny i po zamontowaniu go na telefonie byłam zaskoczona, jak świetnie na nim leży. Co ważniejsze, wydaje się być bezpieczny dla mojego sprzętu, więc dam mu szansę i pozwolę odpocząć mojemu case’owi z Parfois, zastępując go właśnie ananasem. Przecież każdy ananas jest wart takiego grzechu 🙂

iPhone case - H&M

iPhone case – H&M

Kosmetyki Multi modeling Ziaja

Przetestowałam w życiu mnóstwo kosmetyków rzekomo walczących ze skórką pomarańczową i poprawiających jędrność skóry. Nie wiem, czy którykolwiek cokolwiek zdziałał, nie jestem nawet przekonana, czy skuteczna jest akurat seria Ziaji, ale mimo to uznaję ją za moją ulubioną z podobnych specyfików. Ładnie pachnie, skóra po niej jest przyjemnie miękka i nawilżona, a to już dużo. Bardzo intensywnie używałam ją rok temu i faktycznie widziałam efekty, ale bardzo możliwe, że tylko to sobie wmawiam 😉 Mimo wszystko mogę polecić Multi modeling. Wspominam o tych balsamach akurat w szlagierach maja, bo po długich poszukiwaniach udało mi się je ponownie upolować – czaiłam się na nie od dobrych kilku tygodni, a tymczasem nigdzie nie były dostępne. W Rossmanie próżno szukać tej linii Ziaji, w Superpharm dostępne było tylko serum na biust (o dziwo z tym nie mam problemu), a ja poszukiwałam balsamu wysmuklającego (oznaczony kolorem zielonym) oraz brązującego balsamu do ciała (oznaczony kolorem ciemno różowym). Pierwszy wspomniany znam z zeszłego roku, drugi kupiłam po raz pierwszy – jestem bardzo zadowolona z zakupu już po pierwszym użyciu. Zwykle mam problemy z kramami brązującymi, zawsze robiły mi się przebarwienia, efekt opalenizny miał brzydki, pomarańczowy odcień i nie był równomierny. Tymczasem balsam brązujący z serii Multi modeling zadziałał bardzo dobrze i to już po pierwszej aplikacji. Zero przebarwień i koloru dojrzałej pomarańczy. Nie zastąpi on na pewno naturalnej opalenizny, ale dla takiej sierotki jak ja, której słońce szkodzi i która musi się go wystrzegać, jest świetnym zamiennikiem 🙂

Seria Multi modeling Ziaja - balsam do ciała wysmuklający nogi, brzuch, pośladki i balsam do ciała brązujący

Seria Multi modeling Ziaja – balsam do ciała wysmuklający nogi, brzuch, pośladki i balsam do ciała brązujący

Biustonosz God Save Queens

Odkąd zobaczyłam ten post u Pani Ekscelencji, zapragnęłam posiadać podobny model stanika – taki, który sprawi, że założony T-shirt i jeansy staną się total sexy look’iem 🙂 Z pomocą przybył mój Luby, który dokładnie ten sam model sprezentował mi na urodziny. Co prawda po otwarciu opakowania (bardzo fajnego opakowania, dodam nawiasem!) nie wiedziałam, czy to bielizna, czy zapas sprzączek do wspinaczki wysokogórskiej (tyle pasków!), albo jakiś gadżet sado-maso, ale po założeniu bielizny na siebie byłam zachwycona <3 Polecam każdej kobiecie 🙂 No, może nie tak każdej, ponieważ biustonosz ten nie jest usztywniany, więc przy rozmiarze D i powyżej może być nieco niepraktyczny, ale każdej innej pannie mogę faktycznie zarekomendować 😉

Biustonosz - God Save Queens

Biustonosz – God Save Queens

***

No, to by było na tyle jeśli chodzi o przeboje maja 🙂 Mogłabym dodać jeszcze kilka pozycji planszówkowych, ale postanowiłam poświęcić im osobny post, możecie się go spodziewać w przeciągu najbliższych tygodni 🙂 Jest też kilka ubranek, którymi koniecznie chcę się pochwalić, ale postaram się zaprezentować je jak należy, tj. na sobie, bo leżące na łóżku raczej niewiele oddadzą swojego “piękna”. Jest więc nad czym pracować w czerwcu 😉