Restauracja INK: recenzja i zdjęcia
Jesienny Restaurant Week Polska dobiega końca – tylko do niedzieli 30 października możecie próbować najlepszych polskich restauracji w całym kraju. W tym roku z nieukrywaną przyjemnością przyjęłam propozycję zostania ambasadorem trójmiejskiej edycji RW. Dzięki akcji mogłam już skosztować specjałów gdyńskiego Przystanku Orłowo, zaś w tym tygodniu odwiedziłam gdańską Restaurację INK, czyli hotelowy lokal w PURO Hotel. Jak było? Czy warto? Co najbardziej mnie zachwyciło? Przeczytajcie tekst i koniecznie obejrzyjcie zdjęcia, chociaż ostrzegam, że mogą być nieodpowiednie dla osób z lękiem wysokości.
W tekście parokrotnie wspominałam o “uprzejmiej pani kelnerce” – faktycznie, trafiła nam się profesjonalna i jednocześnie bardzo sympatyczna obsługa. Nie dość, że czułyśmy się odpowiednio dopieszczone smakowo, to obsługująca nas dziewczyna chętnie dzieliła się swoją wiedzą o serwowanych daniach i dokładnie wyjaśniała nam pochodzenie każdego składnika. Byłam pod ogromny wrażeniem jej wiedzy, ale też pasji, z jaką ewidentnie oddaje się swojej pracy. Nie wiem, czy to sprytny chwyt marketingowy (pewnie po części tak), ale odnosiło się wrażenie, że obsługa Restauracji INK to naprawdę szczęśliwi i zadowoleni ze swojej pracy ludzie.
Pani kelnerka nawet zaproponowała nam wjazd windą hotelową na 8. piętro, tak abyśmy mogły przekonać się o obłędnej wysokości hotelu, którą trudno wyobrazić sobie siedząc na dole w restauracji. Faktycznie, gdy wjechałyśmy na ostatnie piętro i spojrzałyśmy w dół, zrobiło nam się nieco słabo. Hotel i sama restauracja z tej perspektywy wyglądały zupełnie inaczej. Byłyśmy bardzo wdzięczne obsługującej nas pani za tę ciekawą wycieczkę, dzięki której mogłam wykonać poniższe zdjęcia.
Restauracja INK – recenzja menu festiwalowego
Festiwalowe menu w INK jest bardzo ciekawe. W Przystanku Orłowo wybieraliśmy z Lubym spośród dobrze znanych nam smaków (jesteśmy wielkimi fanami pasty), natomiast INK zaproponował gościom Restaurant Week coś zupełnie innego. Wraz z siostrą, która towarzyszyła mi podczas wizyty w INK, mogłyśmy wybierać spośród dwóch menu:Menu 1 (mięsne, wybrane przeze mnie)
Przystawka: Krem z buraka z malinami i kozim serem Danie główne: Policzki wołowe w sosie czekoladowym z ziemniakami truflowymi i marynowana marchwią Deser: Lody z zielonej herbatyMenu 2 (wegetariańskie, wybrane przez siostrę)
Przystawka: Krem z buraka z malinami i chrustem ziemniaczanym Danie główne: Risotto z dzikiego ryżu z serem tofu Deser: Lody z zielonej herbaty Od razu odnotowałam fakt, że menu były zróżnicowane. Nawet, jeśli na przystawkę zaproponowano ten sam krem z buraka z malinami, to został on uzupełniony innymi dodatkami, które zupełnie zmieniały jego smak. Dzięki temu mogłyśmy z siostrą delektować się bardzo bogatą feerią smaków. Poniżej nasze wrażenia.Przystawka
Krem z buraka z malinami miał bardzo ciekawy smak. Moim zdaniem smaczniejsza była aranżacja przystawki z menu wegetariańskiego, czyli połączenie kremu z chrustem ziemniaczanym. To dlatego, że lubię gdy w kremach jest też coś do pochrupania, np. grzanki albo groszek ptysiowy. W moim kremie znalazł się dodatek sera koziego, który nie zawsze przypada mi do gustu. Ser kozi ma dość specyficzny smak i w połączeniu z niektórymi daniami jest dla mnie “męczący”. W kremie z buraków przygotowanym przez kucharzy Restauracji INK proporcje smakowe zostały odpowiednio dobrane, więc moją przystawkę uważam za smaczną, ale i tak z chęcią podjadałam wersję z talerza mojej siostry. [row][column width=”6″]Krem z buraka z malinami i kozim serem
[/column][column width=”6″]Krem z buraka z malinami i chrustem ziemniaczanym[/column][/row]
[row][column width=”5″]Danie główne
Tak jak przystawki zazdrościłam siostrze, tak dania głównego z menu wybranego przeze mnie nie wymieniłabym na nic innego. Policzki wołowe jadłam pierwszy raz w życiu, ale mam szczerą nadzieję, że nie ostatni. Co prawda przed wyborem menu wolałam upewnić się u pani kelnerki, czy poliki nie są przypadkiem rodzajem podrobów (których nie lubię), ale uprzejma pani zapewniła mnie, że absolutnie nie i że na pewno będę zadowolona. Po czasie mogę powiedzieć, że nie kłamała. Mięso było mięciutkie, bardzo delikatne, rozpływało się w ustach. Trochę obawiałam się czekoladowego sosu, ale niepotrzebnie – czekolada była delikatna, nie dominowała wśród pozostałych smaków. [/column][column width=”7″]Policzki wołowe w sosie czekoladowym z ziemniakami truflowymi i marynowana marchwią
[/column][/row] Nieco mniej trafione okazały się dla mnie ziemniaki truflowe. Co prawda ich widok był niezwykle ciekawy (są fioletowe!), ale nie przepadam za ziemniakami, tym bardziej tak suchymi w środku. Pani kelnerka wyjaśniła mi, że faktycznie truflowa odmiana ziemniaków jest bardziej sucha niż nasze tradycyjne polskie pyry. Natomiast wykończenie dania głównego w postaci marynowanych marchewek uważam za bardzo trafione. Moim zdaniem ich słodki smak świetnie pasował do pozostałych składników. Podsumowując – baaardzo polecam Wam spróbować tego dania od INK.Risotto z dzikiego ryżu z serem tofu
O risotto nie jestem w stanie Wam dużo napisać, bo posmakowałam go tylko odrobinę, ale sądząc po minie mojej siostry podczas konsumowania swojego dania, była przynamniej tak samo ukontentowana jak ja z policzków wołowych. [row][column width=”6″]Lody z zielonej herbaty
[/column][column width=”6″]Deser
Jak się później okazało, danie główne było tylko wstępem do wyjątkowych doznań kulinarnych. Deser, jaki nam podano, to królewskie wręcz zwieńczenie naszej wizyty w Restauracji INK. Chyba nigdy wcześniej nie jadłam tak ciekawego i tak mało słodkiego deseru, który smakował jednak jak najpyszniejsza ambrozja. Coś wspaniałego! Tytuł “Lody z zielonej herbaty”, jak napisano w festiwalowym menu, nawet w jednym procencie nie oddaje tego, co otrzymuje się na talerzu. Bo poza małą gałką loda, który naprawdę smakuje jak zielona herbata – nie jest słodki i ma charakterystyczny herbaciany aromat (jako fanatyczka zielonej herbaty wiem, co mówię!), mogłyśmy posmakować delikatnej poduszeczki ciasta miętowego, do tego oliwy z dyni i malinowego sezamka (sic!).[/column][/row] Dawno już nie próbowałam czegoś tak egzotycznego, chociaż w gruncie rzeczy nie były to żadne prawdziwe egzotyki tylko dość powszechnie składniki kulinarne, ubrane jednak w wyjątkowe kompozycje. Trudno mi coś więcej napisać o tym deserze, po prostu musicie spróbować! Nawiasem dodam, że dzięki INK-owi pierwszy raz spróbowałyśmy Fentimans, czyli gazowanych napojów stworzonych na bazie naturalnych składników. Dobra alternatywa dla przesłodzonej coli. [row][column width=”6″] [/column][column width=”6″][/column][/row]Wyjątkowa architektura, świetna obsługa i… przerażające wysokości
Restauracja INK znajduje się w hotelu PURO i jest połączona z hotelowym lobby. Wnętrze zostało zaprojektowane w stylistyce nowoczesnego retro (jak ja to mówię, lepiej mnie nie cytujcie), dominują w nim bajeranckie drewniane meble, pasiaste lub skórzane obicia kanap i krzeseł, duże żarówki tzw. “edisonki” i betonowe ściany, na których gdzieniegdzie powieszono designerskie okrągłe, złote lustra. Część ścian pokryta jest też drewnianymi panelami. W wystroju wnętrza łatwo wyłapać nawiązania do Gdańska – na olbrzymiej ścianie restauracji, która ciągnie się przez 8 pięter (sic!) hotelu PURO, zawieszono drewniane żurawie, z nich zwisają sznury, a do tych z kolei u dołu przytwierdzono lampy. Od razu skojarzyło mi się to z gdańskim Żurawiem i stocznią, co później potwierdziła zresztą uprzejma pani kelnerka. Poniżej zamieszczam dużo zdjęć z wnętrza Restauracji INK – kliknijcie w wybraną fotografię, aby obejrzeć całą galerię.Podsumowując – feeria smaków i zachwycająca architektura
Bardzo bogate smakowo menu, świetny design wnętrza i obłędne wysokości to trzy najważniejsze powody, dla których warto odwiedzić Restaurację INK w Gdańsku. Wraz z siostrą naszą wizytę w lokalu uznałyśmy za bardzo udaną i cieszymy się, że dzięki Restaurant Week Polska mogłyśmy się tutaj znaleźć. Nie czarujmy się, gdyby nie festiwal, pewnie żadna z nas nie wpadłaby na pomysł odwiedzenia restauracji hotelowej i tym samym pozbawiłybyśmy się okazji spróbowania chyba najciekawszego deseru w naszym życiu. Warto więc wziąć pod uwagę wizytę w Restauracji INK, tym bardziej teraz, gdy trwa jeszcze Restaurant Week i za wybrane menu zapłacimy tylko 39 zł. Ja ze swojej strony mogę Wam gorąco polecić tę właśnie restaurację i życzę Wam, abyście trafili na równie dobrą obsługę, może nawet zasłużycie sobie na wycieczkę windą, aby zachwycać się widokami jak powyżej. Zróbcie sobie tę przyjemność i zarezerwujcie sobie stolik już teraz!
0