Top

To, co uważam za szczególnie ważne i jednocześnie niezwykle motywujące w urządzaniu własnego domu, to fakt, że jeśli się postarać, jeśli odpowiednio przemyśleć temat, poszukać sposobów albo zapytać właściwą osobę (w domyśle: architekta albo projektanta), to możemy sobie zorganizować taką przestrzeń do życia, o jakiej zawsze marzyliśmy. Nawet wtedy, gdy na początku dana wizja wydaje nam się zupełnie nierealna i oderwana od stanu faktycznego, że z początku mamy ochotę poddać się walkowerem. Ale nie warto się poddawać, warto natomiast eksperymentować i kombinować, aż do skutku, nawet, jeśli na ten skutek trzeba poczekać kilka lat. Bo urządzanie się to proces i i to proces, który nigdy się nie kończy. Doskonałym przykładem będzie miejsce, o którym chcę Wam dzisiaj opowiedzieć. To historia o tym, jak urządzić mały balkon.

Parasol: IKEA (seria limitowana, może być już wyprzedany)

Fotel: Jysk, metalowy regał: IKEA

Początki

Posiadanie balkonu to dla mnie rzecz całkiem nowa, bo mieszkając przez większą część życia w domu z ogrodem i wielkim tarasem, balkon zwykłam traktować jako mało istotny dodatek, z którego praktycznie w ogóle nie korzystałam. Ale z chwilą wyprowadzki z rodzinnego gniazda i zamieszkania w bloku, od razu wiedziałam, że to właśnie balkon musi stać się dla mnie i ogrodem, i tarasem w jednym. Bo to, że potrzebuję codziennego kontaktu z zielenią, wiedziałam doskonale. Pozostawało “tylko” znaleźć sposób, jak na powierzchni ok. 5 mkw. zmieścić małą, zieloną oazę.

Misję obsadzania balkonu zaczęłam jeszcze jesienią 2016, czyli od razu po wprowadzce (nasze mieszkanie jest mi domem od września 2016). Zaczęłam dość skromnie – ot, stanęło tu kilka donic, w których umieściłam dwa iglaki i kilka mniejszych roślin, które powinny przetrwać zimowe mrozy. Główny zamiar był taki, aby siedząc w salonie i spoglądając przez drzwi balkonowe, móc zawiesić oko na czymś innym niż sąsiedni pastelowy blok. Dopiero wiosną następnego roku zajęłam się sprawą balkonu tak na poważnie: kupiłam więcej roślin i pierwsze meble, tj. dwa krzesła ogrodowe oraz prosty, metalowy regał z IKEA, który miał zwiększyć powierzchnię do ustawiania doniczek. W pierwsze lato nasz mały balkon prezentował się już całkiem przyzwoicie, do tego stopnia, że zgłosiłam go do corocznego konkursu miejskiego na Najpiękniejszy Gdański Balkon, w którym zajęliśmy 3. miejsce. Ot, taki fun fact z naszego życia ?

W takiej formie, choć ze zmieniającą się w międzyczasie florą (z roku na rok zimę przeżywa coraz więcej roślin, ale niektóre są jednoroczne i na wiosnę muszę obsadzać doniczki na nowo), balkon utrzymywał się przez ponad 2 lata. W tym czasie pojawiały się na nim jakieś drobne nowości, np. mały stoliczek, parasol, lampiony solarne z IKEA czy dywan zewnętrzny (o nim wspominam szerzej w dalszej części wpisu, bo to jeden z moich ulubionych elementów). I chociaż całość wyglądała naprawdę ładnie i wydawało się, że niczego nam w tej prywatnej, zielonej oazie do szczęścia nie potrzeba, to podskórnie czułam, że to jeszcze nie to. Nie czułam się tutaj tak swobodnie jak w rodzinnym ogrodzie, to był po prostu zwykły balkon w bloku, choć może nieco bardziej ukwiecony. Niby spędzaliśmy w tym miejscu ciepłe, letnie wieczory, niby roślinność cieszyła oko z każdym spojrzeniem rzuconym w tym kierunku, ale nie opuszczało mnie wrażenie, że czegoś tu jednak brakuje. I dopiero wiosną tego roku dotarło, na czym polegał problem.

W czym tkwił problem?

Balkon w istniejącym do tej pory ustawieniu i z takim wyposażeniem stanowił odrębny byt, zupełnie osobną strefę. Żeby Wam to lepiej wytłumaczyć: mieszkając jeszcze z rodzicami, za miastem, ogród i taras traktowałam jako poszerzenie naszego domu. Latem spędzałam na dworze większą część dnia, jadłam, uczyłam się, pracowałam, czasem nawet spałam. To były jakby dodatkowe pokoje, integralne z pozostałą częścią budynku. Tymczasem nasz balkon nie był miejscem, gdzie toczyło się codzienne życie, mimo, że zdarzało nam się tutaj wspólnie odpoczywać czy jeść obiad (z talerzy trzymanych w dłoniach, bo na stół nie ma miejsca ?). Coś w jego układzie i ustawieniu mebli sprawiało, że brakowało tej integralności z resztą pomieszczeń, coś blokowało swobodny przepływ życia między balkonem a wnętrzem mieszkania. I na dodatek wymyśliłam, co stanowiło główną przeszkodę: brak komfortowego siedziska!

I wtedy wchodzi ona, cała na szaro

Leżanka! Tego nam trzeba! Sama już nie pamiętam, skąd przyszedł mi do głowy taki pomysł, ale któregoś majowego wieczoru spojrzałam w stronę balkonu i od razu wiedziałam, że właśnie takiego elementu nam brakuje. Wierzyłam, że to on uczyni aranżację kompletną i w pełni otwartą na sceny życia codziennego. Czym prędzej przystąpiłam do misji poszukiwania odpowiedniego modelu.

Przy tej okazji przekonałam się, że leżanka albo sofa zewnętrzna to produkt nie tak łatwo dostępny. Sporo jest wzorów z drewnianym stelażem i nakładanymi na niego miękkimi poduchami, ale ja chciałam, aby to był mebel wypoczynkowy, koniecznie tapicerowany, bardziej zbliżony do salonowej kanapy niż ogrodowej ławy. Dodatkowo ograniczały nas nieduże wymiary balkonu, więc szerokość leżanki nie mogła wynieść więcej niż 150 i kilka centymetrów (nasz blok wciąż czeka na docieplenie, a to zabierze nam kilka cennych cm, więc dokonując zakupu, od razu miałam na uwadze tę kwestię). Finalnie udało mi się znaleźć idealny model w Jysk, który, co zabawne, naprawdę wygląda jak wewnętrzna sofa, bo ma identyczną tapicerkę jak kanapa stojąca u nas w salonie. Więc początkowe założenie zostało w zupełności spełnione ?

Poduchy: H&M Home (lewa), IKEA

Jeśli pozazdrościcie nam naszego mebelka i zapragniecie podobnego rozwiązania u siebie, załączam kilka innych ciekawych leżanek i sof balkonowych:

1. Leżanka Tchibo 2. Sofa Jysk (to ten nasz model! Przy okazji odkryłam, że przecenili go o kolejne 400 zł, ale co się powylegiwałam na niej do tej pory, to moje ?) 3. Sofa ogrodowa sfmeble (wariant dla burżujów) 4. Sofa HAVSTEN IKEA (to ten typ, na którym raz usiądziesz i już nigdy nie chcesz wstać; gdyby nie brakujące 10 cm szerokości balkonu, kupilibyśmy właśnie tę) 5. Łóżko dzienne z bambusa Westwing (piękne!, ale na nasz balkon by nie weszło) 6. Sofa sfmeble 7. Duży fotel z podnóżkiem Tchibo

Odkąd nowy zakup stanął na balkonie, moje postrzeganie tej części naszego mieszkania kompletnie się zmieniło. To nie jest już tylko balkon, czyli betonowa platforma wystająca z budynku, udekorowana paroma doniczkami i lampionami. To miejsce, w którym toczy się nasze codzienne życie, w którym każdego popołudnia rozsiadamy się wygodnie, aby podzielić się wrażeniami z minionego dnia, zupełnie jak przy kuchennym stole (mimo, że stołu nadal tu nie ma i nie będzie, bo się kurna już nie zmieści ??‍♀️). Tutaj odpoczywamy, czytamy książki, słuchamy muzyki, piszemy teksty na bloga (zgadnijcie, gdzie siedzę pisząc te słowa? ?). Jedną z pierwszych rzeczy, jaką robię każdego poranka, jest otwarcie na oścież drzwi balkonowych, aby wpuścić tę zieleń, słońce i świeże powietrze do środka. I drzwi te pozostają otwarte do późnych godzin nocnych, dopóki nie położymy się spać. Zresztą, spać również nam się tutaj zdarzało, choć na zmianę, bo we dwójkę niestety nie da rady ?

Dywan zewnętrzny to sposób na zamaskowanie starych płytek. To jeden z moich ulubionych elementów aranżacji balkonu, który nie dość, że świetnie wygląda i rozwiązał mój problem estetyczny (płytki same w sobie nie są brzydkie, ale niestety bardzo zniszczone i niemożliwe do wyczyszczenia, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji), to jest też super praktyczny. Może tu spędzić cały okrągły rok i nic mu się nie stanie, kilka razy w sezonie wkładam go pod prysznic do mycia, a potem suszę w kabinie. Odkurzam go domowym odkurzaczem, co też jest bardzo wygodne. Takie dywany można upolować w sklepach budowlanych (nasz został zakupiony w Castoramie, ale to było już kilka lat temu) oraz w internecie (np. na Westwing).

Wariant wieczorny. Lampiony i lampka ścienna: IKEA (to nie jest lampka zewnętrzna, ale w tym miejscu nie grozi jej zmoknięcie, a dodatkowym zabezpieczeniem jest podłączenie lampki do osobnego korka elektrycznego)

A najlepsze w tej całej historii jest to, że odpoczywając na balkonie, nie czuję się jakbym nadal przebywała w osiedlowym bloku. Wieczorami, gdy ciemność przykrywa otaczające nas budynki i ulicę nieopodal, okolica cichnie i się uspokaja, a mrok rozświetlają kolorowe lampiony i świeczki, które ochoczo rozstawiam po całym balkonie, mam wrażenie, że oto przeniosłam się do jakiegoś odludnego siedliska. Nie myślę o tym, że pode mną przebiega chodnik, że kilkaset metrów dalej stoi przystanek autobusowy, a w ogóle to za ścianą sąsiedzi żyją swoim życiem. Czuję się jak w jakimś ustronnym, romantycznym siedlisku, naszym prywatnym siedlisku na blokowisku.

Sama nie mogę się sobie nadziwić, jaki klimat udało się tu wyczarować ?

Ostatnimi czasy każdy lub prawie każdy wieczór spędzam tutaj. Dzięki Zamontowanej na ścianie lampce, nocą balkon jest w pełni rozświetlony i można tu czytać bez obaw o kondycję swoich oczu. Gąszcz roślin osłania nas przed spojrzeniami sąsiadów, chociaż umówmy się – mieszkamy w bloku, zawsze ktoś jakoś może nas tu dojrzeć, ale nie mamy z tym problemu ?

Na koniec kilka wskazówek w pigułce.

Hanka radzi: Jak urządzić mały balkon?

1. Zastanów się, jakie są Twoje (Wasze) priorytety, co chcecie robić na balkonie, jak spędzać czas? Czy zależy Ci na wspólnych posiłkach na zewnątrz czy stawiasz jednak na komfortową strefę relaksu? Na małym balkonie pewnie nie uda Ci się zmieścić wszystkich elementów, o jakich marzysz, ale wystarczy miejsca, aby spełnić choć część Twoich oczekiwań. Potem trzeba już tylko nauczyć się cieszyć z tego, co się ma. Jeśli mi się to udało, to i Tobie się uda ?
2. Przy zakładaniu balkonowego ogrodu, warto przynajmniej na początku poradzić się bardziej doświadczonej osoby. U mnie tą osobą była moja Mama, zapalona ogrodniczka, która doradziła mi, jakie rośliny gdzie sadzić. W dalszych etapach kierowałam się już tylko swoim widzimisię, ale dzięki temu, że bazowa roślinność była odpowiednio przemyślana, mój balkonowy ogródek doskonale radzi sobie przez cały sezon, a część gatunków jest ze mną już kilka lat i dobrze znosi również zimowanie w tym miejscu (ważne: pamiętaj, aby zimą podlewać rośliny balkonowe, przynajmniej raz w miesiącu).
3. Zaprzyjaźnij się z doniczkami nabalustradowymi. U mnie sprawdzają się doskonale! Polecam szczególnie te modele nakładane na balustradę (jak moje), bo nie wymagają żadnego specjalistycznego montażu ani instalowania specjalnych skrzyń. To bardzo praktyczne rozwiązanie!
4. Szukając dodatkowego miejsca na ustawianie roślin (albo czegokolwiek innego), pomyśl o półkach lub regałach albo o wieszaniu doniczek na ścianie. U nas świetnie sprawdza się najprostszy regał HYLLIS z IKEA, na którym ustawiłam część roślin oraz przechowuję akcesoria ogrodowe (zapasowe doniczki, ziemię, narzędzia). W przyszłości planuję wykorzystać jeszcze jedną powierzchnię, która do tej pory nie została przeze mnie wykorzystana… i jest to sufit ? Ale tę misję zostawiam sobie na następny sezon!
5. Jeśli Twój balkon ma ekspozycję południową lub zachodnią, koniecznie zaplanuj odpowiednie zacienienie. Najprostszym rozwiązaniem jest zakup parasola. Istnieją specjalne modele balkonowe, które mogą przylegać do ściany budynku, my postawiliśmy na zakup specjalnego, nabalustradowego uchwytu (takie bajery dostępne są w większości sklepów budowlanych).

Tyle przemyśleń i wskazówek z mojej strony. Teraz z niecierpliwością czekam na Wasze wrażenia: jak oceniacie efekty ponad 3-letniej balkonowej rewolucji? ? Jeśli macie jakieś pytania, komentarze są do Waszej dyspozycji.

4